Zaczęło się w niedzielny poranek. Zające spacerowały w
tę i z powrotem po pastwisku, a w trawie pod rajską jabłonką buszowało kilka
dzwońców, jeden grubodziób i para zięb.
Tej zimy samczyk zięby nie pokazał się ani razu, więc widok wiosennej parki
ucieszył mnie szczególnie. Przy stajni okazało się, że przyleciały kopciuszki i
sprawdzały czy ich gniazdo na belce nadaje się do zamieszkania,
a na stodole
sąsiadów stare, od dawna nieużywane bocianie gniazdo próbowała zaanektować
pliszka.
Z wierzbowej gęstwy koło studni słychać było cudowny wiosenny ptasi
harmider. Okazało się, że to stado ponad osiemdziesięciu droździków właśnie tam
zrobiło sobie przystanek w drodze na lęgowiska.
Taki był poranek, a po południu
na wciąż jeszcze nieuprawionym polu za moją łąką w bliższej części żerowało
stado czterdziestu dwóch żurawi,
a w dalszej ogromna liczba zięb.
Taka to była
stadna niedziela. W poniedziałek okazało się, że pliszki opuściła mania
wielkości, zrezygnowały z bocianiego gniazda i wybrały lokum poddachówkowe.
Zająca przyłapałam na kontemplacji, raz pod zeszłorocznym krwawnikiem,
a potem
za spróchniałym pniem wierzby.
Ciepło sprawiło, że z ziemi zaczęły nocą
wychodzić rosówki i rano na łące pojawił się ich wielki miłośnik, kwiczoł.
Tak,
to tak, pomyślałam, że może uda się gdzieś w okolicy spotkać jakieś inne od
żurawi, większe ptaki i udało się. W środku pewnej wsi na niewielkim stawku
żerowała pięknie, godowo wystrojona czapla.
We wtorkowy wieczór próbowałam zapolować na zorzę polarną, niestety
udało mi się tylko zwykłe nocne niebo
za to środa przyniosła następne wiosenne
nowinki. Zięby nie odleciały, rozdzieliły się na mniejsze grupy i nadal buszują
w okolicy.
Na nenufarowym jeziorku żeruje para łabędzi niemych w tym jeden
zaobrączkowany, może kiedyś uda mi się odczytać.
W brzozowych gałęziach śpiewał
pierwiosnek,
a przy świeżej porębie kręciły się rusałka ceik i cytrynek, kwitną
przylaszczki, zawilce i żółć złota.
Jest jeszcze coś, w północnym zakątku, przy
trzcinach usłyszałam perkozki.
Rok temu miały tam gniazdo i najwidoczniej
miejsce się spodobało zwłaszcza, że linia brzegowa jeziorka przesunęła się tej
wiosny o dobre siedem metrów w głąb lądu i zatopiły się wszystkie
pseudowędkarskie stanowiska i ptakom w to graj. Godzina po godzinie, dzień po
dniu świat wypełnia wiosna i mnie w to graj.
Wiosna pełną gębą! Jest radość - cieszymy się my, cieszą się stworzenia. Droździków zazdroszczę :-)
OdpowiedzUsuńA ja mam za oknem, na starej gruszy zbudowane w tym roku gniazdo srok. Lubiłam obserwować ich pracę, ale dzisiaj mnie wkurzyły. Ganiały się rano z kosem, który też chce zamieszkać w ogrodzie. Ot, i dylemat - komu kibicować...
Droździki w takiej liczbie widziałam pierwszy raz w życiu, a tak to tylko jednego jesieni:)) Ja mam plan żeby wiklinową konstrukcją przywabić kosa na parapet. Sroka raczej nie skorzysta, może to jest wyjście :))
UsuńNielicha menażeria:) A tak serio, to konsekwentnie zazdroszczę Ci miejsca zameldowania! Na dobrą sprawę możesz oczatownić podwórko i nie ruszać się z domu. I pomyśleć, że też kiedyś tak miałem:) PS. Droździka widziałem ostatnio w ogrodzie moich rodziców, a przedostatnio - ćwierć wieku temu:)
OdpowiedzUsuńFakt :)) Po tylu latach mam wyćwiczone kogo, kiedy i gdzie szukać i to jest rzeczywiście fajne, takie otwieranie kolejnych prezencików. Czatowni nie mam ani jednej, siadam na krzesełku i przykrywam się siatką. Wszystkim to pasuje oprócz grubodzioba, nawet zając nie ma pretensji :)))
UsuńMam prośbę. Jeżeli namierzysz gniazdo rudzika, to czy mógłbym zostać zaproszony na podwórko? :))
UsuńAleż proszę, niech no tylko przyleci i zacznie coś kombinować :))
UsuńPięknie! Już nie mogę się doczekać, aż wiosna ruszy na dobre... Ostatnio, w lesie widziałam ogromne stado zięb. Były ich dziesiątki, a może setki...Skrzydełka połyskiwały promieniach ciepłego słońca...Szkoda, że to było nie fotografowalne:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, zięb są w tym roku tysiące i najczęściej siedzą wysoko w koronach, szkoda też, że nie latają w tak zwartym szyku jak np. szpaki, albo chociaż trochę wolniej bo trudno je w locie uchwycić.
UsuńDziękuję!
aż dziw, że nie spotkałaś jeszcze np. bąka i bernikli :))) mam deficyt czapli i nie wiem kiedy to nadrobię, bo cholery za nic nie chcą łazić po lesie ... pech. ;)
OdpowiedzUsuńHa, ha, berniklę być może mam, ale w kluczu 200 innych i nie umiem rozpoznać, z bakiem wszystko przede mną. czapla stoi w twojej ulubionej wsi z pięknym przystankiem :))
UsuńŚwietne miałaś spotkanie z tymi droździkami!!! Wszystkie zdjęcia przecudowne. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńByłoby świetne gdyby nie siedziały w aż takim gąszczu, ale i tak byłam zadowolona. Dziękuje i pozdrawiam.
UsuńZwykle nocne niebo bardzo mi sie podoba...a poza tym wszystko co dokumentuje wiosne mnie zachwyca niezminnie, dzisiaj tez bylam w lasie kabackim i szukalam przylaszczek, jest ich niewiele w lasku ale ja wiem gdzie bywaja, i znalazlam, niewiele ale sliczne...ptaszkow tez troche upolowalam, ale Ty masz ich calkiem duzo, czaple tez chcialabym uwidziec, podobno sa w poblizu Kabat, sprobuje je znalezc...
OdpowiedzUsuńMusisz kiedyś zrobić zdjęcie nocnego nieba, to naprawdę duża frajda. Przylaszczki rosną u mnie masowo w starym przypałacowym parku (po pałacu niestety już nie ma śladu) i reszta roślinek też. Życzę Ci czapli bo to wdzięczny ptak i bardzo fotogeniczny, długo na takie naziemne spotkanie czekałam. Powodzenia i serdeczności.
UsuńAch... jaka piękna ta Twoja wiosna. Ja w ogóle jej nie czuję w tym roku.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jest dla mnie ratunkiem, ucieczką, lekarstwem. Dzięki niej może powoli, ale wracam do normalności.
UsuńNiezła ptaszarnia :)))
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że ptaki, szczególnie te śpiewające niosą ze sobą wiele radości i spokoju. Człowiek może uciszyć duszę zasłuchając się w śpiew skowronka, sikorki, kopciuszka czy nawet pliszki....
Szczególnie ucieszył mnie także zając, bo przez wiele lat nie widywałam go w ogóle, od jakiś trzech pojawił się na mojej drodze na nowo, choć to nie to samo co kiedyś.
U mnie na trawniku rządzi pan kos :) przy porannej kawie widzę jak z mokrej trawy wyciąga rosówki, podejrzewam zresztą, że gniazdo ma tuż obok w dorodnym ogniku. Kopciuszki jak co roku próbowały ulokować się na belce tuż nad drzwiami, ale ostatecznie wybrały jeden z otworów wyciętych w podbitce do zamontowania oświetlenia :))) które zresztą od lat służą tylko takim celom :)))
Lampy leżą na strychu i tam pewnie dokonają żywota, bo wolę ptaki od światełek :)))
Uwielbiam przylaszczki! u nas już dawno przekwitły, teraz kwitną szafirki, sasanki, tarniny i czeremchy. PIękna ta Twoja wiosna i taka bogata. Ja cieszę się że mam kawałek ogrodu, to tez mogę się nią nacieszyć.
Dziękuję! Masz rację, ze śpiewem ptaków do świata wraca spokój. Zające są raczej skryte, ale że własnie były drugie parkoty, to kicały oszołomione "na moich oczach". A kosa na trawniku zazdroszczę Ci, bo kiedyś też tak miałam, były kosy i paszkoty, ale teraz rządzą szpaki, a tamte wyniosły się na pastwisko. Ognik u mnie wymarza, odbija, ale do dorodności mu daleko. Przylaszczki jeszcze kwitną, ale reszta siedzi cicho w pąkach i przeczekuje nocne 3-4 st. :))
UsuńZachwycające to niebo, pomimo, że zorzy nie ma.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tylu różnorodnych ptasich modeli. Ode mnie wszystkie uciekają ostatnio, jedynie kosa udaje się "upolować" w kadr i bociana, którego sąsiad zaprasza do stołówki.
Dzięki, miałam nadzieję, że zorza dopisze, może innym razem. Zauważyłam, że ptasia drobnica jest tej wiosny wyjątkowo płochliwa, ja i kosa z bliska nie mogę trafić.
Usuń