czwartek, 23 marca 2017

Będzie moja

Myślałam, że w tym roku już nie zobaczę ich wodnych potyczek, nie usłyszę zwycięskiego okrzyku krrr, krrr.  Zalegający na jeziorach lód zmusił gągoły do długiego czekania na Pisie, a kiedy już dało się usiąść na leśnych jeziorkach, to i na nowym bobrowym oczku i na Żurawim stawie pływały pojedyncze pary. 


Wczoraj jednak okazało się, że kawalerowie, którzy nie zdobyli partnerki postanowili poszukać szczęścia u zajętych już kaczek i zaczęło się ostre psucie krwi pewnym już swego kaczorom. Zaraz na początku wyprawy trafiłam na niezłą awanturę na Żurawim. Kaczor-małżonek zagapił się i przyczajony w szuwarach amancik szybciutko podpłynął do niczego nieświadomej kaczki-małżonki. Ta, przyzwyczajona do każdorazowych wstępnych zalotów troszkę się wystraszyła niespodziewaną adoracją i krzyknąwszy jakieś kacze „ach” chciała skryć się pod wierzbami, ale niepotrzebnie, bo czujny małżonek już pędził na ratunek wrzeszcząc w biegu, by płynęła prosto. 





Udało się, walka jednak była krótka i konkurent nie zniechęcił się. Przyczajony obmyślał strategię jakby tu się dobrać do tego miodu. 


Przez jakąś godzinę panował spokój. Towarzystwo natłuszczało pióra, trochę żerowało i powoli zbliżało się do zachodniego brzegu.  Małżonkowie przodem, przy czym ona zrelaksowana i zadowolona, że ma wzięcie, on czujny z wyciągniętą szyją wypatrujący niebezpieczeństwa.  






A niebezpieczeństwo wlokło się z tyłu, miedzy sitowiem, wierzbami, jakby go wcale nie było i usypiało czujność, pana męża. 


I kiedy już kaczor-mąż myślał, że się pozbył zdradzieckiego gada, ten niczym szpiegowska łódź podwodna wyskoczył spod wody tuż przed nim. 


Co się potem działo trudno opisać, raz jeden wygrywał raz drugi, szarpali się i pod wodą i na powierzchni, wrzeszczeli na siebie nawzajem, cud, że kaczki nie utopili. 








Desperacja amanta była tak wielka, że w końcu pan małżonek zarządził ucieczkę permanentną, czyli odlot. 



Przegrany został na stawie sam, ale czy to z poczucia, że walka była wyrównana, czy może, dlatego, że akurat wyszło zza chmur słońce, nie wyglądał na załamanego. 


Pływając mruczał

- Nie dziś to jutro, nie ta to może tamta z bobrowego oczka, ale któraś na pewno będzie moja, krrr, krrr, będzie moja, krrr…


12 komentarzy:

  1. Znowu piekna historyjka, i zdjecia takież. Kaczkowe zaloty i walke miedzy samcami ogladalam wiele razy w Konstancine na rzece Jeziorce, przypomnialas mi o tym , bede musiala sie tam wybrac, pewnie juz tam sie dzieje, oj dzieje!
    Gagolow tam raczej nie spotkam, ale krzyzowek jest w brod.
    Grazynko, popatrz ile mozna ciekawych historii zaobserwowac codziennie w przyrodzie, a na Twojej Warmii to juz historia goni historie...piekne opowiadanie. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Grażynko! Można, można, potrzeba tylko trochę czasu i cierpliwości i jest to znacznie lepsze niż siedzenie przed telewizorem. Krzyżówki też jeszcze walczą póki kaczka nie zniesie ostatniego jaja. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Cholernie Ci zazdroszczę! Gągoły, to jeden z tych gatunków, z którymi kompletnie nie mam szczęścia. Jak wiedziałem, gdzie ich szukać, to nie miałem sprzętu. Jak ma sprzęt, to moje leśne bajorka powysychały. Ech! Może w przyszłym roku? PS. Fotoreportaż - cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Wojtek! Sprawdzałeś te bajorka w tym roku, bo u mnie prawie wszystko wróciło do normy, a nawet zapełniły się stare od dawna suche remizki śródpolne. Pisa pełna wody, ale fakt jeszcze nie wylała choć kto wie co będzie jak otworzą tamę na Wadągu.

      Usuń
  3. Co za piękna historia :))) I udokumentowana świetnie i opisana......i to jest życie, prawdziwe i piękne :))) i trzeba być częścią tego, by to zauważać i umieć opowiedzieć :) Jakże się cieszę, że tu trafiłam! No i gągoły z bliska mogę poogladać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje Ci za ciepły komentarz. Masz rację, zwierzaki mają swoje życie, jak piszesz prawdziwe i piękne tylko my nie mamy czasu by się mu przyjrzeć i zrozumieć, a tak niewiele trzeba. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Ale wodobryzgi! Zazdroszczę i gratuluję. Świetne foty. Woda jest w tym samym stopniu zachwycająca co mieszadła, czyli gągoły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, szkoda tylko, że słońca nie było, a jak było, to nie walczyły.

      Usuń
  5. Takie uroki wiosny :). Zdjęcia naprawdę świetne!

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne gągołowe kadry. Żałuję bardzo, że Wojtkowi nie udało się zrobić. On w tym roku strasznie liczył na takie zdjęcia, ale nie udało nam się znaleźć miejsca. Czy one jeszcze tokują? Świetne ujęcia. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ostatnie 3 dni była już tylko jedna para na Żurawim i tylko żerowały, a na drugim bajorku nic, na Dąbrówce też nie ma ani jednego. Teoretycznie będą wojować niemal cały kwiecień, do zniesienia ostatniego jaja. Wiem, że na Kwiecewie są, rok temu były też na Wadągu w Słupach i na Linowskim w Łęgajnach, jeśli u mnie się pojawią dam znać. Pozdrawiam!

      Usuń