sobota, 11 lutego 2017

Słoneczny piątek

Zaczęło się krwawym świtem, po chwili pokazały się amarantowe baranki, a potem było może dziesięć minut „złotej godziny”. W planach była wyprawa do lasu, ale minus 10st. spotęgowane zimnym wiatrem przekonało mnie, że tak wcześnie to nie ma co. Napełniwszy ptasie stołówki wróciłam do domu i wyszłam dopiero kiedy słońce pokazało się na dobre. Przy karmnikach panował wyjątkowy ruch. Kosy zdeterminowane temperaturą i zwabione włoskimi orzechami oraz jabłkami, nie krępując się moją obecnością jadły każde to, co komu smakowało. Samiczki, jak to samiczki wybrały dietę czysto owocową, a samczyki gustowały w tłustościach.  Kiedy owoc jest napoczęty to nie ma problemu, ale co zrobić z taką wielką czerwoną kulą? 


A to nie jedyny problem, bo w nóżki zimno i jeszcze trzeba się rozglądać, czy czasem jakaś konkurencja nie zechce ukraść tego wielkiego słodkiego jabłuszka. Ostatecznie pani kosówka zdecydowała ogrzać nóżki otulając je brzuszkiem, jednocześnie mając jabłko w zasięgu dzioba.



Samczyk gustujący w orzechach miał ten sam problem z nogami. 


Próbował stać na jednej, 


ale po chwili doszedł do wniosku, że strategia samiczki jest najlepsza i także postanowił konsumować na siedząco. 




Sytuacja zmieniła się nieco gdy przyleciały inne kosy i towarzystwo, z zazdrości o to kto pierwszy rozruszało się na tyle, że zimno przestało być dokuczliwe. 


Samczyki były bardziej bezkompromisowe wobec siebie i zdarzały się ucieczki na sumaka by przeczekać największa zajadłość konkurenta. 


Sikory, trznadle i mazurki nie angażowały się w kosie kłótnie. 



Raz tylko dwa trznadelki które jak wiadomo wolą pszenicę i słonecznik, widząc, że pani kosówka zajada się jabłkiem nieśmiało spytały,
- przepraszamy bardzo, ale jeśli pani nie smakują orzechy, to czy my mogłybyśmy spróbować?
- Proszszszsz, odpowiedziała pani kosówka,


- tylko pośpieszcie się, bo w sumaku czai się na nie kos.


Kos swój rozum miał, i wiedział, że malutkie trznadelki dużo nie zjedzą, ale kiedy w pobliżu pojawił się dzięcioł, 


zebrał się w sobie, sfrunął na orzechowe wysypisko, przyjrzał się dobrze zawartości orzechowych łupinek i powiedział,

- może wyglądają dziwnie, ale smaczne są bardzo, nie widzę powodu, by dzielić się z dzięciołem.


Słońce grzało coraz mocniej zostawiłam wiec ptaki same sobie i poszłam zobaczyć jak wygląda świat za miedzą. Nad Marunką koziołek w całkiem już sporym porożu przeszukiwał zaspy w poszukiwaniu starych traw, 


a w lesie, gdzie miałam nadzieję spotkać strzyżyka, napatoczył się senny lis. 


Szedł na mnie z wiatrem myszkując co chwila wśród ogryzionych przez bobry leszczyn, aż trafił na mój ślad i tyle go było widać. 







Może i niezbyt bogata ta wyprawa do lasu, bo poza lisem nic się nie pokazało, nawet kruki się nie odezwały, ale miło było pospacerować w kopnym śniegu pośród słonecznych refleksów i szumu wiatru. Po powrocie do domu okazało się, że całe ziarno zostało zjedzone, ptaki były ciągle głodne, a najbardziej modraszki. Siadały mi niemal na głowę kiedy sypałam kolejne porcje ziarna i jedna, jedząca jabłko krzyczała,           
- wiesz ile musiałam czekać żeby kosy się najadły i trochę mi zostawiły, a teraz jeszcze ty mnie nadepniesz, 


a druga siedząca na gałązce popędzała,

- szybciej, szybciej, bo zaraz kowalik przyleci i znowu będę musiała czekać. 


Słonce przyglądało się ptasiemu rejwachowi po czym dyskretnie przytuliło się do południowej połaci dachu i po cichutku topiło zalegający tam śnieg, a mróz także dyskretnie chwytał w locie spływające stróżki wody, zamieniał je w sople i wieszał na gałązkach pęcherznicy. 


Taki to był całkiem miły słoneczny piątek.

22 komentarze:

  1. Ale tam ptactwa u ciebie :). Świetnie mają, z taką opieką, a sikory nawet prawie oswojone ;). Zazdroszczę dzięcioła średniego. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im mroźniej, tym więcej, szczególnie trznadli. Dzięcioła mam od dawna, pewnie będzie oddzielny post. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Ale masz ptasia ferajne, caly dzien mozna spedzic obserwujac to bractwo! Sloneczko osiwetlilo pienie sceny jadalniane, przedostatnie zdjecie z modraszka bardzo mi sie podoba, no i liska Ci zazdroszcze! Zgadzam sie, ze to byl mily piatek. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda i ciągle robią coś nowego. Dzisiaj kos wślizgnął się do karmnika gdzie zwykle tylko sikory i mazurki dają radę wejść. Dziękuję i także serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  3. :D cudowny harmider, obserwując taką gromadkę mogłabym cały dzień spędzić:) bardzo przyjemne poranek:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe zdjęcia z ptakami,tyle róznych i tak pięknie dodałaś opis do każdego.Słoneczny dzień wykorzystałaś i foty są takie cudowne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W taki dzień zdjęcia same wychodzą. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Piękne kosy i ten lis jaki wspaniały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam nadzieje, że lis bliżej podejdzie, ale zawrócił. Dzięki!

      Usuń
  6. Kosy zachwycają mnie niezmiennie od lat. Przepiękne zdjęcie modraszki! (to na jabłonce) No po prostu nie mogę oczu oderwać. Gratki za lisa! Troszkę żałuję, że robiąc średniego nie uniknęłaś dachu, ale czasami się nie da :) A tego sumaka ... że też go trzymasz. Pleni się jak jasna cholera. Ja go wywaliłem od razu. Ale jak widać ptaszki go lubią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już długo jest zimno, są głodne i coraz mniej strachliwe, z tego samego powodu modraszki latają jak nigdy u mnie, stadami, i pozwalają się focić z ręki, z bliska. Z lisem to przypomniało mi się, że Ty wabisz na pisk myszy, ale moja mysz była taka, że natychmiast skręcił i poszedł sobie. A sumaka trzymam, bo jedzą go sikory, widziałam na własne oczy, ale z panoszeniem się masz rację, tylko, że on rośnie na zboczu starego piaskowego wyrobiska, by je utrzymać w całosci, niestety zamiast iść w bok lub w dół, lezie do góry i jest z nim utrapienie. Kosimy.

      Usuń
    2. też początkowo kosiłem. To miał być gest humanitarny w jego stronę. Nie docenił cholernik! Panoszył się jak wściekły. Dobrze tu miał :))) No niestety wyrósł przed wejściem do firmy. Jakoś mi ta japońska koncepcja nie podpasowała h aha ah aa

      Usuń
    3. O nie, w geście humanitarnym wykopywałam i rozdawałam znajomym jako świetny, przedpłotny środek odstraszajacy złodziei. Niestety u nich rozmnażał się szybciej niż na maruńskich piaskach i po 2 latach nikt już go nie chciał i wtedy zaczęłam kosić i tu masz racje, nie docenia.

      Usuń
  7. Piękne zdjęcia i bardzo ciekawa relacja z obserwacji ptaków przy karmniku. Bardzo miło się czytało! :) Zdjęcie dzięcioła średniego wymiata, gratuluję tak udanego ujęcia!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Średni kręci się w okolicy już trzeci rok, ale bestia nieufna.

      Usuń
  8. Aaaaach. A na tym przedostatnim niemal czuć te puszek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, napuszyła się. Myślę, że jak bym nie wysypała od razu to usiadłaby mi na głowie.

      Usuń
  9. Najfajniejszy telewizor świata! Gdym miał dom, miałbym też karmniki na przeciwko wszystkich okien:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Telewizor działający na słonecznik, pszenice jabłka i orzechy. Niestety z powodu krogulca (rozpuścił się jak dziadowski bicz) musiałam znacznie odsunąć karmniki od okien.

      Usuń
  10. A tego, to akurat nie zrozumiałem. Zaczął się włamywać do domu, czy jak? :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Nadlatywał gwałtownie, one wpadały na szybę i wtedy je dopadał. Zeszłoroczny znany mi bilans to 5 bogatek, cztery mazurki i 1 krogulec osobiści, bo tak się głupek zapędził, że nie wyhamował. W tym roku karmniki stoją na skraju posesji, ataków jest znacznie mniej(dwa docucone mazurki), a ptactwo ucieka w las, w każdym razie wszyscy mają równe szanse.

      Usuń