Zaczęło się krwawym świtem, po chwili pokazały się
amarantowe baranki, a potem było może dziesięć minut „złotej godziny”. W
planach była wyprawa do lasu, ale minus 10st. spotęgowane zimnym wiatrem
przekonało mnie, że tak wcześnie to nie ma co. Napełniwszy ptasie stołówki
wróciłam do domu i wyszłam dopiero kiedy słońce pokazało się na dobre. Przy
karmnikach panował wyjątkowy ruch. Kosy zdeterminowane temperaturą i zwabione
włoskimi orzechami oraz jabłkami, nie krępując się moją obecnością jadły każde
to, co komu smakowało. Samiczki, jak to samiczki wybrały dietę czysto owocową, a
samczyki gustowały w tłustościach. Kiedy
owoc jest napoczęty to nie ma problemu, ale co zrobić z taką wielką czerwoną
kulą?
A to nie jedyny problem, bo w nóżki zimno i jeszcze trzeba się rozglądać,
czy czasem jakaś konkurencja nie zechce ukraść tego wielkiego słodkiego
jabłuszka. Ostatecznie pani kosówka zdecydowała ogrzać nóżki otulając je
brzuszkiem, jednocześnie mając jabłko w zasięgu dzioba.
Samczyk gustujący w
orzechach miał ten sam problem z nogami.
Próbował stać na jednej,
ale po chwili
doszedł do wniosku, że strategia samiczki jest najlepsza i także postanowił
konsumować na siedząco.
Sytuacja zmieniła się nieco gdy przyleciały inne kosy i
towarzystwo, z zazdrości o to kto pierwszy rozruszało się na tyle, że zimno
przestało być dokuczliwe.
Samczyki były bardziej bezkompromisowe wobec siebie i
zdarzały się ucieczki na sumaka by przeczekać największa zajadłość konkurenta.
Sikory, trznadle i mazurki nie angażowały się w kosie kłótnie.
Raz tylko dwa
trznadelki które jak wiadomo wolą pszenicę i słonecznik, widząc, że pani kosówka
zajada się jabłkiem nieśmiało spytały,
- przepraszamy bardzo, ale jeśli pani nie smakują orzechy,
to czy my mogłybyśmy spróbować?
- Proszszszsz, odpowiedziała pani kosówka,
- tylko pośpieszcie się, bo w sumaku czai się na nie kos.
Kos swój rozum miał,
i wiedział, że malutkie trznadelki dużo nie zjedzą, ale kiedy w pobliżu pojawił
się dzięcioł,
zebrał się w sobie, sfrunął na orzechowe wysypisko, przyjrzał się
dobrze zawartości orzechowych łupinek i powiedział,
- może wyglądają dziwnie, ale smaczne są bardzo, nie widzę
powodu, by dzielić się z dzięciołem.
Słońce grzało coraz mocniej zostawiłam wiec ptaki same sobie
i poszłam zobaczyć jak wygląda świat za miedzą. Nad Marunką koziołek w całkiem
już sporym porożu przeszukiwał zaspy w poszukiwaniu starych traw,
a w lesie,
gdzie miałam nadzieję spotkać strzyżyka, napatoczył się senny lis.
Szedł na
mnie z wiatrem myszkując co chwila wśród ogryzionych przez bobry leszczyn, aż
trafił na mój ślad i tyle go było widać.
Może i niezbyt bogata ta wyprawa do
lasu, bo poza lisem nic się nie pokazało, nawet kruki się nie odezwały, ale
miło było pospacerować w kopnym śniegu pośród słonecznych refleksów i szumu
wiatru. Po powrocie do domu okazało się, że całe ziarno zostało zjedzone, ptaki
były ciągle głodne, a najbardziej modraszki. Siadały mi niemal na głowę kiedy
sypałam kolejne porcje ziarna i jedna, jedząca jabłko krzyczała,
- wiesz ile musiałam czekać żeby kosy się najadły i trochę
mi zostawiły, a teraz jeszcze ty mnie nadepniesz,
a druga siedząca na gałązce
popędzała,
- szybciej, szybciej, bo zaraz kowalik przyleci i znowu będę
musiała czekać.
Słonce przyglądało się ptasiemu rejwachowi po czym dyskretnie
przytuliło się do południowej połaci dachu i po cichutku topiło zalegający tam
śnieg, a mróz także dyskretnie chwytał w locie spływające stróżki wody,
zamieniał je w sople i wieszał na gałązkach pęcherznicy.
Taki to był całkiem
miły słoneczny piątek.
Ale tam ptactwa u ciebie :). Świetnie mają, z taką opieką, a sikory nawet prawie oswojone ;). Zazdroszczę dzięcioła średniego. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńIm mroźniej, tym więcej, szczególnie trznadli. Dzięcioła mam od dawna, pewnie będzie oddzielny post. Pozdrawiam!
UsuńAle masz ptasia ferajne, caly dzien mozna spedzic obserwujac to bractwo! Sloneczko osiwetlilo pienie sceny jadalniane, przedostatnie zdjecie z modraszka bardzo mi sie podoba, no i liska Ci zazdroszcze! Zgadzam sie, ze to byl mily piatek. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo prawda i ciągle robią coś nowego. Dzisiaj kos wślizgnął się do karmnika gdzie zwykle tylko sikory i mazurki dają radę wejść. Dziękuję i także serdecznie pozdrawiam.
Usuń:D cudowny harmider, obserwując taką gromadkę mogłabym cały dzień spędzić:) bardzo przyjemne poranek:)
OdpowiedzUsuńFakt, poza tym zimnym wiatrem było cudownie.
UsuńWspaniałe zdjęcia z ptakami,tyle róznych i tak pięknie dodałaś opis do każdego.Słoneczny dzień wykorzystałaś i foty są takie cudowne.
OdpowiedzUsuńW taki dzień zdjęcia same wychodzą. Dziękuję i pozdrawiam.
UsuńPiękne kosy i ten lis jaki wspaniały.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieje, że lis bliżej podejdzie, ale zawrócił. Dzięki!
UsuńKosy zachwycają mnie niezmiennie od lat. Przepiękne zdjęcie modraszki! (to na jabłonce) No po prostu nie mogę oczu oderwać. Gratki za lisa! Troszkę żałuję, że robiąc średniego nie uniknęłaś dachu, ale czasami się nie da :) A tego sumaka ... że też go trzymasz. Pleni się jak jasna cholera. Ja go wywaliłem od razu. Ale jak widać ptaszki go lubią :)
OdpowiedzUsuńJuż długo jest zimno, są głodne i coraz mniej strachliwe, z tego samego powodu modraszki latają jak nigdy u mnie, stadami, i pozwalają się focić z ręki, z bliska. Z lisem to przypomniało mi się, że Ty wabisz na pisk myszy, ale moja mysz była taka, że natychmiast skręcił i poszedł sobie. A sumaka trzymam, bo jedzą go sikory, widziałam na własne oczy, ale z panoszeniem się masz rację, tylko, że on rośnie na zboczu starego piaskowego wyrobiska, by je utrzymać w całosci, niestety zamiast iść w bok lub w dół, lezie do góry i jest z nim utrapienie. Kosimy.
Usuńteż początkowo kosiłem. To miał być gest humanitarny w jego stronę. Nie docenił cholernik! Panoszył się jak wściekły. Dobrze tu miał :))) No niestety wyrósł przed wejściem do firmy. Jakoś mi ta japońska koncepcja nie podpasowała h aha ah aa
UsuńO nie, w geście humanitarnym wykopywałam i rozdawałam znajomym jako świetny, przedpłotny środek odstraszajacy złodziei. Niestety u nich rozmnażał się szybciej niż na maruńskich piaskach i po 2 latach nikt już go nie chciał i wtedy zaczęłam kosić i tu masz racje, nie docenia.
UsuńPiękne zdjęcia i bardzo ciekawa relacja z obserwacji ptaków przy karmniku. Bardzo miło się czytało! :) Zdjęcie dzięcioła średniego wymiata, gratuluję tak udanego ujęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję! Średni kręci się w okolicy już trzeci rok, ale bestia nieufna.
UsuńAaaaach. A na tym przedostatnim niemal czuć te puszek ;)
OdpowiedzUsuńAno, napuszyła się. Myślę, że jak bym nie wysypała od razu to usiadłaby mi na głowie.
UsuńNajfajniejszy telewizor świata! Gdym miał dom, miałbym też karmniki na przeciwko wszystkich okien:))
OdpowiedzUsuńTelewizor działający na słonecznik, pszenice jabłka i orzechy. Niestety z powodu krogulca (rozpuścił się jak dziadowski bicz) musiałam znacznie odsunąć karmniki od okien.
UsuńA tego, to akurat nie zrozumiałem. Zaczął się włamywać do domu, czy jak? :)))
OdpowiedzUsuń:))) Nadlatywał gwałtownie, one wpadały na szybę i wtedy je dopadał. Zeszłoroczny znany mi bilans to 5 bogatek, cztery mazurki i 1 krogulec osobiści, bo tak się głupek zapędził, że nie wyhamował. W tym roku karmniki stoją na skraju posesji, ataków jest znacznie mniej(dwa docucone mazurki), a ptactwo ucieka w las, w każdym razie wszyscy mają równe szanse.
Usuń