Deszczowa wiosna i takież lato sprawiły, że trawa na Dużej
Łące porosła do pasa, ale też przez deszcze długo nie można było zrobić siana i
korzystanie z czatowni nie było możliwe. W połowie sierpnia trochę zatęskniłam
za drapieżnikami chodzącymi po ziemi i postanowiłam sprawdzić czy któreś się
skusi na przykład na „kurę w trawce” i skusiła się, najprawdopodobniej samica
błotniaka.
Niestety lot był tylko patrolowy, ale wkrótce z propozycji skorzystał
kruk chytrusek. I to spotkanie było krótkie, bo mimo wydeptanej ścieżki ptak dziobem
przeciągnął porcję za chaszcze i tylko oko wychylił, czy aby na pewno nie idę
mu jej odebrać,
po czym na wszelki wypadek, chwyciwszy duży kęs odleciał.
Doczekałam się wreszcie kilku suchych dni, trawa została skoszona, a czatownia
odsłonięta, ale zasiadka odbyła się dopiero w minioną środę. Najpierw, niemal
bezgłośnie przyleciał myszołów, i bez zbędnych ceregieli zabrał się do
jedzenia. Kęs po kęsie znikał w dziobie, a on czasem tylko rozejrzał się na
boki sprawdzając czy jest bezpiecznie.
Tak było jakieś sześć minut, a potem
oprócz na boki zaczął też spoglądać w górę i po chwili odleciał.
Na jego
miejsce usiadł błotniak i już taki spokojny nie był.
Nastroszył pióra na szyi i karku, zlustrował okolicę i dopiero wtedy zaczął jeść.
Niezbyt
długo cieszya się dostępem do talerza, bo z darmowej wyżerki postanowił
skorzystać orlik krzykliwy.
Ten to już był niezwykle ostrożny i nie wiem czy to
ja go zdenerwowałam, czy może widział to, co ja dopiero z domu zobaczyłam, w
każdym razie nie tknąwszy kurzęciny, odleciał. Tak to tak, złowiwszy trzy
piękne drapole poszłam do domu. I czemuż to zrobiłam? Dlaczego nie zaczekałam? Zobaczyłam go piętnaście minut później, stał
na łące niedaleko czatowni, wielki, piękny, dorosły bielik. Kiedy wybiegłam z
domu już był w powietrzu, a nad nim krążyły dwie kanie. Kto mógłby
przypuszczać, że w środę koło południa prawie wszystkie mieszkające w okolicy
ptaki drapieżne zapragną leżących na mojej Dużej Łące porcji rosołowych. Ból
był okrutny, ale na środzie świat się nie kończy. Czwartek by piękny, słoneczny
i tym razem pierwszy zjawił się błotniak,
podjada nieco i znowu
zmuszony był ustąpić miejsca orlikowi,
a on z kolei został wypłoszony przez
kombajn zbierający pszenicę na polu obok. Na kolejne spotkanie musiałam czekać
aż do dzisiaj, a dzisiaj sprawy wzięły w swoje pazury kruki i nieźle
namieszały. Najpierw dwójka przez godzinę latała nad łąką w tę i z powrotem skrzętnie
omijając czatownię. Wyglądało to na loty zmyłkowe, że jeśliby kto w okolicy
pomyślał, że one widzą jakieś mięso, to nic z tych rzeczy. Wreszcie podleciały
po cichu, jeden usiadł przy porcji,
a drugi na brzozie. Z brzozy dało się
słyszeć,
- i co tam mamy?
- Poczekaj zaraz sprawdzę.
I zaczęły się podchody, podbiegania, odskakiwania bokiem, a
nawet badania dziobem leżącego obok pniaka. Wreszcie badacz stwierdził
- już terrraz?
- Nie poczekajmy trrrochę, upewnimy się, że nikt nas nie
widział, a na rrrazie ja to wszystko trrrochę ukrrryję.
Kruk badacz zaczął wyrywać trawę i maskować zdobycz, ten na
brzozie z emocji zaczął korkować, a po chwili oba odleciały.
Czekałam, czekałam
i po godzinie poszłam do domu na śniadanie.
cdn.
Wprawdzie nie wpadłbym na to by zasiąść w czatowni latem, jakoś kojarzy mi się wybitnie z zimą ale efekty masz zaskakujące! Jakbyś jeszcze w tej jednodniowej kolekcji miała bielika to już w ogóle szok:) gratulacje. Cokolwiek bym nie myślał o dokarmianiu latem, to jestem zaskoczony efektywnością twojego nęciska :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam doświadczenia z czatownią latem, ale nie mogłam zrobić dobrej foty latającemu samcowi błotniaka no i orlikowi i wtedy przypomniałam sobie że ona tam jest. Sama jestem w szoku liczbą chętnych, o bieliku będzie w drugiej części, ale mam wrażenie, że ta cholera umie zakrzywiać wzrok. Musze znaleźć jakiś inny sposób. Obawiam się, że dłużej nie zechcą korzystać, bo sporo strzałów słychać w okolicy, więc raczej tam będą się stołować.
Usuńte pierwsze dwa zdjęcia, trochę trudne ujęcia do oznaczenia, ale stawiałbym na młodego stawowego mimo wszystko. Jak chcesz to zapytam Krzyśka Jankowskiego - On się nie myli :)
OdpowiedzUsuńLepsze do oznaczenia ujęcia sporo przepaliłam, ale podeślę Ci na fb może coś da się zobaczyć i chętnie skorzystam z wiedzy KJ jeśli nie sprawi Ci to kłopotu. Po przeglądzie różnych fot i, że latała w towarzystwie samca łąkowego założyłam , że ona jest też łąkowa. Dzięki!
UsuńJuż nawet nie napiszę, że bielika żal, bo efekt czatowania i tak imponujący! :-)
OdpowiedzUsuńDziekuję! Jest para codziennie, ale czujne, ostrożne i bardzo wierzą temu co kruki gadają. Myślę nad jakimś podstępem, może się uda.
UsuńNo rewelacja !!! Gratuluję ujęć. Super "drapieżna kolekcja" ... mi taki zestaw pewnie by wystarczył. Pięknie !!! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTeż by mi wystarczył, ale skoro przylatuję bieliki i kanie, czemu nie skorzystać. Wiesz jak jest "daj kurze grzędę..." Dzęiekuje i pozdrawiam.
UsuńPiękne te drapole :) Nigdy nie korzystałem z czatowni, tylko podchód , wiec o takich fotkach można pomarzyć.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Musze przyznać, że po czterech zasiadkach mam dość. Siedzenie przez 3 godziny w jednym miejscu, nawet na poduszce może dać w kość.
UsuńGdzie, pytam gdzie kupiłaś tę magiczną porcję!?! Kupię dwie! Jedną dla drapoli, s drugą sam zjem, gdyż musi mieć w sobie SMAK:)PS. Przyznam, że komuś innemu bym nie uwierzył i podejrzewał, że to kompilacja z całego sezonu!
OdpowiedzUsuńI tu Cię miło zaskoczę, kupuję je po 1,49 za kilogram w moim ulubionym Podlasiaczku. No co mam jeszcze napisać, tylko tyle, że na życzenie przesyłam rawy z datą i godziną. Jakby worek się rozsypał i wszystko co ma pazury wzbiło się w powietrze. Żałuję, że nie jestem dość ukryta przed bielikiem, widzi każdy najdrobniejszy ruch obiektywu i czatownia jest źle ustawiona, bo w krzakach z widokiem na łąkę, a one przylatują i siadają mi nad głową. Musze wykombinować coś w rodzaju stogu siana na łące, bo inaczej bielika nie zrobię :))
UsuńCóż za piękne stworzenia z tych ptaków. Mam szczególny sentyment do błotniaków stawowych jako, że kiedyś odchowywałam młodego. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCzytałam i podziwiałam Twoją pasję i upór w działaniu i fajnie, że to się tak skończyło. Są piękne, masz rację.
UsuńDrapiezcy, ptaki do ktorych mam pretensje, zreszta juz o tym pisalam, chociaz wiem, ze ta moja niechec jest smieszna...ciekawe zdjecia a szczegolnie spodobalo mi sie to czwarte! pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNie jest śmieszna, też to mam, ale kiedy zobaczyłam jak mój ulubiony bocian rozrywa na strzępy młodego szpaka, dałam sobie spokój z rozpamiętywaniem. Dzisiaj schowany w gęsto ulistnionej jabłonce krogulec na moich oczach upolował jakiegoś malca. Ścisnęło mnie gdzieś na godzinę, ale co robić, tak ten świat urządzony, nie jego wina. Dziękuję i pozdrawiam .
Usuń