Wiem, że łatwo nie będzie, ale samo też nie przyjdzie i
jeśli nie będę się starała teraz, to potem, kiedy zejdzie śnieg może być
jeszcze trudniej. Chodzi oczywiście o zmarnowaną szansę sfotografowania
bielika. Próbowałam wczoraj, słyszałam go, ale niestety przyleciały tylko
sójki. Z okiem przyklejonym do wizjera aparatu prawie przegapiłam sarny szukające
jedzenia na łące pod lasem. Po opublikowaniu posta, czujne oczy Bagiennego i Leśnego rozpoznały na zdjęciach łanie. Łatwo nie będzie.
Zmarzłam, zostawiłam sójkom kurze porcje i wróciłam
do domu. Dzisiaj rano było piękne słońce, ale też rekord tej zimy -21 stopni.
Kiedy się troszkę ociepliło spakowałam sprzęt i poszłam. Amerykańskie prognozy
wieszczą, że to był ostatni mroźny dzień tej zimy, od jutra będzie niemal ciągle
powyżej zera, ale często będzie padał śnieg i deszcz, więc jest nadzieja, że jeziora,
rzeki, rozlewiska, wszelkiej maści stawy i oczka wodne napełnią się wodą. Kiedy
dotarłam na miejsce było pół do jedenastej. Wczorajszych kur oczywiście nie
było, ale nie było też śladów wielkich skrzydeł, więc nie przyleciał. Rozłożyłam
zanętę w tym samym miejscu i po chwili pojawiły się, a jakże sójki.
W porywach
było ich nawet osiem. Sójki to piękne ptaki, ale tęsknoty za bielikiem nie
ukoją, choć te ich przepychanki, a nawet krótkie walki, podczas których słychać
było trzask dziobów zaowocują oddzielnym opowiadaniem. Nagle wstąpiła we mnie
nadzieja, bo oto całe stadko poderwało się i uciekło, ale na śniegu usiadł nie
bielik, a myszołów.
On także spojrzawszy mi w oczy odfrunął i wtedy pomyślałam,
że chyba zbyt blisko czatowni kładę te porcje rosołowe. Drapieżne ptaki są
niebywale bystre i ostrożne. Sójki wróciły do jedzenia i pojedynków, a mnie
znowu zaczynały marznąć ręce i wtedy sójki znowu się rozpierzchły a w wizjerze
zobaczyłam lisa. Nie wiem skąd przyszedł, ale błyskawicznie chwycił w pysk największy
kawałek i chytrym oczkiem spoglądał na resztę.
Zmartwiona sójka przysiadła kilka metrów dalej
i patrząc na to, co wyprawia rudy mruczała
- a mogłam jeść szybciej, mogłam mogłam.
Lis chwycił i drugi kawałek
i już miał się zabrać za trzeci, ale chyba usłyszał trzask migawki,
popatrzyliśmy sobie w oczy, odwrócił się, jeszcze próbował wszystko jakoś
pomieścić w pysku, ale ostatecznie z jednym tylko kawałkiem pognał do lasu.
Uznałam,
że na dzisiaj zimna i emocji mam dość. Bielik musi poczekać. Sójki znowu zabrały
się do jedzenia, ale nie wszystkie. Jedna, która na początku oderwała duży
kawałek i jadła go z boku, teraz syta usiadła sobie na badylu i zajęła się myśleniem,
może o tym, co jest pod śniegiem,
albo o tym czy jutro w tym miejscu także
będzie łatwo się najeść,
a może o tym, że dzisiaj mimo mrozu, wizyty myszołowa
i rabunku lisa świat był wyjątkowo piękny.
Sójki są piękne :-). Ja dziś na wyprawie tylko dzięcioła widziałam w miejscu, w którym spotkałam go już kiedyś. Poza tym ani saren nie było, ani żadnego innego zwierza leśno-polnego.
OdpowiedzUsuńBielika na pewno spotkasz, mocno trzymam kciuki. Z wielką przyjemnością go na zdjęciach obejrzę :-).
U mnie za to dziś całkiem znośna temperatura była, słońce nagrzało powietrze na tyle, że dało się wytrzymać nawet bez rękawiczek.
Dziękuję! Tak ogólnie to u nas też w lesie cisza, ale jak usiądziesz i czekasz, to zawsze coś wyjdzie, nawet leśne kosy mnie podeszły, jednak bezruch jest nie do wytrzymania. Z drugiej strony gdyby nie szukanie bielika, nie widziałabym ani myszaka, ani lisa, ani tego że sójki są takie fotogeniczne, te pod domem to co innego. I to wszystko 55-300.
UsuńDziś wystosowałam maila do Olympusa w sprawie testów teleobiektywu. Mam nadzieję, że tym razem się uda. A w międzyczasie poluję na Rubinara 300mm i jeśli sprzedający się nie rozmyśli, to już w lutym będą obwarzanki :-).
UsuńGratuluję, widziałam ostatnio jakieś promocje tutaj Olympusa (http://partner.olympus.pl/goraca-oferta-olympus-na-chlodne-dni-az-do-650-zl-wraca-na-konto/) Ja też mam obiecaną pożyczkę Rubinara, ale 500mm, podobno piękne obwarzanki robi. Kupiłam też wreszcie porzadny statyw z głowicą i jest ogromna różnica w ostrości.
UsuńPiękny, piękny i jeszcze raz piękny ten post. Ależ cudne kadry. Lisek - the best, a i sójka cudna. Zresztą wszystko piękne !!! Mojego męża także zachwyciły te zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dziękuję Wam obojgu! Dziś było wyjątkowo piękne słońce i cały czas jest nisko, więc ładnie oświetlało. Pozdrawiam!
UsuńBardzo piękny ten lisek. Pojadł mięska i być może dzięki temu jakieś zwierzątko nie zostało jego łupem :-)
OdpowiedzUsuńAle że minus 21? W mieście tylko minus 13 było...
Dziękuję! Lisek, nie wykluczone, że i wczoraj się pożywił, bo przyszedł jak po swoje. Komiczne to było :)) U nas pod domem było -15, a we wsi (jechaliśmy na zakupy) -18 , a w Barczewie -21 i potem wracaliśmy przez las i ciagle -21 nawet o 9.00.
UsuńJak Ci zazdroszcze takich spotkan! piekne zdjecia i jakie swiatlo, snieg i slonce daje cudne oswietlenie. pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo są zalety zimowego słońca i zasiadki w czatowni. Sama zasiadka podczas mrozu to jednak koszmar, spacer byłby cudowny, ale śnieg tak skrzypi, że nawet ptaki chowają się w czubki drzew. Dziękuje i pozdrawiam.
UsuńŚwietny ten lis i w ogóle czatownia pracuje Ci pełną parą. Ja, nie sądzę wprawdzie, że na zawsze, ale rozstałem się z czatowniami. Zrobiły się nadmiernie popularne i ilość wprowadzanych zwierzętom sterydów i antybiotyków zaczyna mnie martwić. W każdym bądź razie postanowiłem że jedyne co będę wykładał, to naturalny pokarm. Czekam więc na ofiarę asfaltową lub paprochy od myśliwych.
OdpowiedzUsuńDzięki! Czatownia jest na skraju rozpadu, ale jeśli chodzi o skuteczność jest rewelacyjna. Nie pomyślałam o cholernych sterydach, sama prawie nie jadam mięsa, a już kur w szczególności ze względu na wspomniane i antybiotyki. Musze poprosić znajomego, tylko, że w to zimno nie chce mu się pakować patrochów do wora, a na suszoną kukurydzę bielik nie przyleci.
UsuńŚwietne zdjęcia! Najbardziej podoba mi się lis. Poza tym sójka, a tak w ogóle to przepiękny śnieg!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję! Śnieg rzeczywiście piękny na całym stawie poza miejscem stołówkowym, bo tam po dwóch dniach było już nieźle wydeptane. Szkoda, że lis z tym całym prowiantem w pysku, ale nie widziałam go wcześniej.
UsuńPięknie, pięknie :-) A długo tak czatowałaś??
OdpowiedzUsuńDzieki, dzięki! :)) Do granic mojej wytrzymałości przy -8 czyli 2 godziny.
UsuńCzyli tylko ja nie mam fajnych zdjęć z zimowych czatowni. Paweł Figlant, gŁoś, a teraz Pani. Świetny kradziej i myszak też świetny i sójki. Ech, i gdzie tu sprawiedliwość:) PS. Czy na pierwszych zdjęciach, to na 100% sarny? Trochę mi to łanie przypomina.
OdpowiedzUsuńJak bym miała TAAAKIE wąsatki to bym na brak szczęścia nie narzekała. Żałuję, że lis mnie zaskoczył już z całą tą kurowizną w pysku, myszak byłby super gdybym nie skróciła obiektywu na sójcze wojny, a sójki to to, że nareszcie czegoś się nauczyłam + porządny statyw :)) Leśny nie protestował, bo mnie się też wydawało, że trochę długi pyszczek, ale to było jakieś 180 m, więc nie wiem.
Usuńzdecydowanie łanie - Bagienny ma rację:) Przepraszam, przyznaję, że nie poświęciłem im uwagi, lis mnie zainteresował, a szczególnie fragmenty flory, które ma zintegrowane z ogonem :)
UsuńNo to znowu mi żal, bo przodem szły jeszcze dwie sztuki, ale kiedy zwróciłam na nie uwagę były mocno schowane za krzakami, a kto wie co na głowie miały. Dzięki!
UsuńTyle pięknych zdjęć,ten lisek,sójki,cudownie.
OdpowiedzUsuńModraszka, cieszę się z Twojej wizyty i miło mi, że zdjęcia się podobają. Pozdrawiam!
UsuńWspaniałe zdjęcia, myszak świetnie wyszedł i sójki piękne. Lis ma jakiś coś na zadzie nad ogonem, ciekawe gdzie się szlajał. Fajne kadry ale faktycznie szkoda że go tylko z mięchem widać. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Podejrzewam, że lis siedział obok mnie pod świerkiem, stąd patyczki i liście w ogonie, ale ja skoncentrowałam się na sójkach i zobaczyłam go już z mięchem, a potem to już było tylko gorzej. Może jeszcze kiedyś się trafi tylko, że śniegu już nie ma, a to rude futro tak ładnie na śniegu wyglądało. Miło, że zajrzałaś i, że Ci się podobało.
Usuń