Tak już ten świat jest urządzony, że każdy z nas na początku
swojego istnienia ma przypisane dwie kategorie społeczne, mężczyzna i syn lub
kobieta i córka. Jako przynależna do tej drugiej grupy wkrótce otrzymałam
jeszcze jedną kategorię, siostra, a jakiś czas potem kolejne, żona i matka, że
o ciotce nie wspomnę. I od wielu już lat te kategorie powodują u mnie w okresie
Bożego Narodzenia jakąś bliżej niewytłumaczalną gorączkę przygotowywania,
przyrządzania, ustawiania, ubierania. Apogeum tejże gorączki przypada w
wigilijny wieczór i utrzymuje się na dość wysokim poziomie do pierwszego
świątecznego dnia. Potem nagle wszystko traci na ważności i przychodzi
uspokojenie. Wczoraj to uspokojenie przyszło tuż przed zachodem słońca i gdyby
to było białe Boże Narodzenia coś bym pewnie ze spaceru przyniosła, a tak
został w pamięci obraz spożywającej świąteczną kolację pary saren. Dzisiaj,
kiedy miałam do dyspozycji niemal cały dzień, lało. Od dawna nie narzekam na
deszcz, to jedyny sposób by stan wód wrócił do normy, więc choć padało to, od
czego są deszczaki i kalosze. Na łące pasła się moja znajoma para. Dzięki temu,
że padał deszcz i wiało, a ja stałam schowana za sosnami sarenki długo nie
zdawały sobie sprawy, że je podglądam i jedząc podchodziły coraz bliżej.
Niestety szły tak, że w końcu wiatr przywiał w ich noski ostrzegawczy zapach.
To
najpiękniejszy świąteczny prezent, jaki dostałam w tym roku od Maruńskich Łąk.
Szczęśliwa, mimo wzmagającego się deszczu odwiedziłam jeszcze bobrowiska za
Dużą Kępą, ale bobry, jak większość z nas po obfitym świątecznym posiłku, spały.
Mam nadzieję, że wszyscy przeżyliśmy te święta w szczęściu, zdrowiu i radości
a, że na życzenia nigdy nie jest za późno, w imieniu swoim własnym oraz kropli
deszczu wiszących na gałązkach niczym świąteczne maleńkie bombki,
życzę Wam wesołych
ostatnich świątecznych chwil.
Dziękuję, Pani Grażyno! Ostatnie, spokojne chwile są fajne :-)
OdpowiedzUsuńA prezentu zazdroszczę, już mnie ciągnie w plener, a że Mąż ma urlop niedługo, to mam plany, że ho ho :-)
Prezent piękny zwłaszcza, że na nic nie liczyłam, bo lało, a plany na pewno uda się zrealizować, bo to i sniegu trochę ma być i mrozu. Pozdrawiam świątecznie!
UsuńSympatyczne te sprezentowane stworki :-).
OdpowiedzUsuńUwielbiam zdjęcia kropelek deszczu na gałązkach, niby proste, ale jakże efektowne.
Wszystkiego najlepszego z okazji świąt!
Dziękuję! Kropelek było morze, ale tak szybko znikały, jak sie ustawiałam do kaliny to na wszystkich trzech były krople, jak już pstryknęłam to wyszły tylko dwie, w deszczu nie jest łatwo, choć wygląda pieknie.
UsuńTez dzieje sie ze mna to samo, gdzies w poludnie 25 spada presja i robi sie milo...i zaczynam czuc smaki tego co ugotowalam na kolcje wigilijna i zaczynam sie cieszyc prezentami...Grazynko...baw sie dobrze reszta Swiat a w nowym roku nie Ci sie wspaniale dzieje...sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję! To prawda, zawsze myślałam, że potrawy powinny dojrzeć, bo na drugi dzień lepiej smakują, tylko dziwne było że innym smakują też podczas Wigilii, a tymczasem to emocje i zmęczenie.
Usuńfajna parka, świetna obserwacja, doskonały prezent. Wszysykiego najlepszego!
OdpowiedzUsuńJak je zobaczyłam to pomyślałam, że to nagroda za te dwa słoneczne dni przesiedziane w domu. Dzięki!
UsuńPiękny prezent świąteczny. Wszystkiego najlepszego Pani Grażyno! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i także pozdrawiam.
UsuńI tu pozwolę się sobie nie zgodzić! Jestem ojcem, bratem, synem i wujkiem, co nie zwalnia mnie od przygotowywania, przyrządzania, ustawiania i ubierania! I również życzę spokojnego poŚwiętowania i takiegoż Nowego!!:)
OdpowiedzUsuńJeśli to z obowiązku to współczuję, ale jeśli to sprawia Panu przyjemność to cieszę się, że Pana poniekąd znam i serdecznie gratuluję kobietom dla których Pan to robi. Szczęśliwego Nowego i wysokiej wody w Biebrzy.
Usuń