Większość ptasiego rodu jest hałaśliwa, a już kiedy
świeci słońce, to śpiewom, ćwierkaniom, swarom nie ma końca. Ale czasem jest
tak, że mimo słońca ptaki siedzą cicho. Taką cichutką modraszkę spotkałam
nad Marunką. Wziąwszy pod uwagę, że mieszka tam także norka, nie dziwię się, że
modraszka wolała się nie odzywać. A poza tym, do kogo się odzywać jak się jest
jednym, jedynym ptakiem na wielkiej olsze i w dodatku, w zasięgu dzioba są
olchowe szyszeczki, z których bez trudu można wydobyć smakowite nasionka. Zobaczyłam
ją jak właśnie przyciskała do gałęzi takie nasionko, żeby je wydostać z łupiny
i zjeść.
Kiedy podeszłam bliżej popatrzyła na mnie zza gałązek i mruknęła,
- no to skończył się święty spokój, chcesz kilka
szyszek?
- Nie dziękuje jestem po śniadaniu, ale chętnie
popatrzę jak to robisz.
Podfrunęła do szyszki, błyskawicznie wydostała
nasionko, wróciła na tę sama gałązkę trzymajac je w dziobie i powiedziała,
- no to patrz
Włożyła nasionko między łapki, najpierw oskubała z
jednej potem z drugiej strony i po chwili zaprezentowała gotowy do zjedzenia
smakołyk. Wessała go do dzioba jak dziecko dropsa i odwróciwszy główkę sięgnęła
po następne.
Z każdym kolejnym postępowała tak samo,
a kiedy już się
nasyciła rzuciła przez ramię
- to co, nauczyłaś się? Bo ja musze lecieć, umówiłam
się z mężem na drinka
I poleciała.
Pomyślałam, że to nie było jedzenie na łapu capu jak
w przypadku moich karmnikowych sikor, gdzie karmy jest pod dostatkiem, ale i
konkurencja duża. To było eleganckie, modraszkowe celebrowanie posiłku. Nie
wiem jak to bywa z rana, ale w południe łąkowo leśne sikory wybierają jakość.
Modraszka je z klasa tak jak jej aparycja sugeruje..delikatne upierzenie, ladne kolorystycznie, to i pojada z gracja! mila scenka i jaka sprawnosc w wydlubywaniu nasionek...pozdrawiam serdecznie z Portugalii!
OdpowiedzUsuńRobiła to tak precyzyjnie, że aż miło było patrzeć, także z powodu kolorów w słońcu. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Portugalię.
UsuńHo ho, modraszka umie się dobrze kamuflować ;-) A w rzeczywistości to niezły karmnikowy rozbójnik. Ale piękny i złamał moje serce. W tym drobniutkim ciałku jest wielkie serducho. Ale żeby drinka... ;-)
OdpowiedzUsuńMinę ma taką jakby zawsze wiedziała lepiej. Jak poleciała, to wydłubałam takie nasionka i wydały mi się bardzo suche, a niedaleko tej olchy jest, pod nawisem krzewów taki tajny ptasi wodopój, że można chwycić łyk z gałazki. Kiedyś ją tam widziałam, woda czyściutka stąd nie kawa a drink.
Usuńco my byśmy robili o tej porze roku, gdyby nie te cudowne sikory? :)świetne modraszki!
OdpowiedzUsuńTak, na nie nawet w deszcz można liczyć. One i sójki tak uśpiły moja czujność, że kiedy wczoraj przyleciał zielonosiwy i usiadł na drzewie to pomyślałam, że z przejedzenia sójce odbiło i robi za dzięcioła. Szaro było i oczywiście jak się zorientowałam to już było po dzięciole, a byłaby taka piękna odmiana. Dzieki!
UsuńDorwałem się wreszcie do internetu, to komentuję dalej:)Zgadzam się z Krzyśkiem, ale tylko wyłącznie w przypadku modrych. To takie - trochę - polskie papużki. PS. Oczywiście wiem, że za kilka dni będę błagał ubogie i czarnogłówki o przebaczenie, ale na razie kozaczę w swoim biedastylu.
OdpowiedzUsuńTo wszystko przez krótkie dni, nie ma czasu sterczeć i czekać aż szczygły wrócą albo gile niżej usiądą. Jak mi wychodzą czarnogłówki to też myślę, no nie najlepsze mi wyszły latem i ich nie robię, a potem myślę tak jak Pan, zaraz będziesz błagała, żeby chociaż do karmnika przyleciały.
Usuń