sobota, 10 października 2015

Głową w dół

Teoretycznie znam zasadę, że fotograf, a raczej fotografujący zawsze powinien mieć aparat przy sobie. No cóż, czasami się nie da i tak było, kiedy wybrałam się dziś w zarośla za studnią po wierzbowe gałązki. Wiedziałam, że coś spotkam i spotkałam strzyżyka. Skakał sobie z gałązki na gałązkę tuż przy studni i szczebiotał
- No, co ty, nie wzięłaś aparatu, a ja tu na ciebie od rana czekam, to może wróć?
- Ach nie, moja ty śliczna ptaszyno, cieszę się, że mieszkasz u mnie i, że już nie muszę iść trzy kilometry przez Maruńskie Łąki, żeby cię zobaczyć.
- Żebyś tu częściej zaglądała to dawno byśmy się spotkali.
Fakt, sentymentu do siedzenia w chaszczach nie mam, raz czy dwa wpakowałam się w tę wierzbowo-kruszynową gęstwę, siatka mi się ciągle o coś zaczepiała i dałam za wygraną. Zdecydowanie wolę wyjść na łąkę, stanąć pod brzozą zobaczyć jak słońce prześwietla jej ciągle jeszcze zielone liście... 


Tak zrobiłam dziś wczesnym rankiem i to, że pamiętałam zabrać aparat ze sobą zostało nagrodzone. Usłyszałam szmer w brzozowych gałązkach i okazało się, że to dzięcioł zielono siwy zniechęcony tym, że orzechy laskowe z rosnących za płotem leszczyn zostały zjedzone postanowił poszukać śniadania pod brzozową korą. To, że stoję pod brzozą i na coś się gapię natychmiast wzbudziło zainteresowanie mazurków. Kilka z nich przysiadło na brzozie i zaczęło zaczepiać dzięcioła.
- Znalazłeś coś do jedzenia?
- Czy tam są muchy?
- Jak ty je stamtąd wyciągasz?
- Daj kawałek








Zdenerwowany dzięcioł przeleciał na słup, ale to nie był dobry sposób na pozbycie się mazurkowego towarzystwa. 


Wszedł na szczyt,


odwrócił się i warknął


- Dzięcioł nawet śniadania spokojnie zjeść nie może i odleciał. 
Ale kiedy jeszcze siedział na brzozie zauważyłam, że przez cały czas polował albo podwieszony pod gałązką, albo głową w dół. No i niech mi kto powie, że tylko kowalik to potrafi. 


10 komentarzy:

  1. Nigdy nie widzialam dzieciola zielonoszarego...a z aparatem trzeba zawsze chodzic, to wiem , kiedy go nie mam przy sobie, zawsze cos ciekawego mi umyka i bardzo mi zal...fajny reportaz...ptaki to bardzo wdzieczny temat, a Twoje opowiesci jeszcze bardziej wdziecznym go robia...sciskam Cie serdecznje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten strzyżyk był dwa metry ode mnie, ale wiem, że nie można mieć wszystkiego. Dziękuję za bardzo miły komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Zatem dziś jest Dzień Dzięcioła ;-) Widziałam dużego dzisiaj w ogrodzie, jak pożywiał się na leszczynie.

    A wpis, jak zwykle, uroczy :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam sie DDD czyli Dzięsiątego Dzień Dzięcioła zwłaszca, że i u mnie po południu duży usiadł na czubku świerka i zaraz zanurkował w leszczynę:)) Dziękuję!

      Usuń
  3. w pierwszym komentarzu pojawił się nawet niwy gatunek dzięcioła! Taką jesteś inspiracją Grażynko :)
    Fajny wpis!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi odcieniami to jest kłopot, ja w każdym razie będę siwiała na kremowo, a on najlepiej żeby się nazywał dzięcioł wąsaty:)) Fajnie, że Ci się podoba.

      Usuń
  4. Piękne fotki. Proszę o więcej, bo tak chce się z naturą mieć kontakt na co dzień, a te zdjęcia mają taką moc przekazu... i tu mi brak słów. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był taki przypadkowy 4 minutowy kontakt. Więcej jest, ale nie ma czasu pisać, może jak przyjdą długie jesienne wieczory. Dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Pani Grażyno. Bardzo proszę o post, w którym wymieni Pani gatunki, które NIE występują w Marunach. Mam niejasne przeczucie, że to będzie najkrótszy tekst w Pani blogowej karierze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem ile gatunków podlegających ochronie potrzeba, by okolica mogła sie starać o status obszaru chronionego, albo chociaż Natura 2000. Ale pomysł na taki post jest fajny i jak znajdę jakiś ciekawy sposób to kto wie?

      Usuń