niedziela, 1 lutego 2015

Skończył się styczeń

I dobrze. Starałam się nie zachorować jedząc, pijąc i wdychając różne rzeczy od wywaru na gałązkach malinowych poczynając na żuciu surowego imbiru kończąc. Nie zdecydowałam sie jednak na wąchanie palonych ptasich piór i pewnie dlatego nie udało się i w końcu trzeba było radykalnie. Krócej by trwało gdybym wpakowała się na trzy dni do łóżka i nie szwendała się po lesie tłumacząc wszystkim, że to dla inhalacji. No, ale jak się zobaczyło trop wilka?


Nie do końca wyleczona poleciałam do lasu w środę. Wilka nie było za to lis polował na myszy




a przy Bobrzym Bagnie wlazłam niemal na dzika. Jak by taki głuchy nie był to by się w porę podniósł i on by się nie przestraszył i ja bym zdjęcie zrobiła.


We czwartek nad Marunką szukała jedzenia modraszka - ryzykantka, bo dokładnie w tym samym miejscu mieszka norka amerykańska.


W piątek już tylko pod domem. Narzekałam, że kwiczoły omijają mnie tej zimy a tu na rokitniku przysiadł onże a jak podeszłam bliżej to okazało się, że obok było stado liczące ze 40 sztuk.



Niedziela także pod domem. Kowalik szalał z pestkami dyni i słonecznika, 


sójka w słoninie, 


kos w resztkach głogu 


a dzięcioł idąc na lekki chleb, zarzucił kucie sosny i przykleił sie do karmnika.  





Do lasu wybrałam się dopiero we czwartek i to był bardzo dobry pomysł.  Odkryłam nowe piękne bagienko z wielkim bobrowym żeremiem. Byłam tam dzisiaj, ale zanim doszłam słońce schowało się za chmury i zaczął prószyć śnieg. Tak sobie myślę, że jeśli wiosną deszcz dopisze to będzie tam ciekawie i przepięknie pod każdym względem. 








10 komentarzy:

  1. B. dużo ciekawych obserwacji, jak na tak krótki czas i stan zdrowia:) A co do stycznia, to prawda. Dobrze, że się wreszcie skończył. Jeszcze 3 tygodnie i wiosna. Przynajmniej taką mam nadzieję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zeszłym roku żurawie przyleciały 22 lutego a, że zima w tym roku łagodniejsza to kto wie?

      Usuń
    2. Będą jeszcze wcześniej. I gęsi mam nadzieję też!!

      Usuń
    3. Najnowsza amerykańska prognoza mówi, że od 12 lutego ma być +5.

      Usuń
  2. świetna ilość obserwacji. ALe to co mnie interesuje najbardziej - wilk. To jest wprawdzie odcisk tylnej łapy, ona zawsze odciska się nieco gorzej, mniej wyraźnie, ale ten trop powstał około 7- 10 godzin przed twoim nadejściem. W momencie, w którym oglądałaś trop wilka, on mógł już być kilkadziesiąt kilometrów dalej ... niestety :) Jeżeli jeszcze te tropy widać, to błagam pójdź tam jeszcze raz i rozejrzyj się, czy był sam, czy może kilka. Jak był sam, to prawdopodobieństwo, że go spotkasz jest niewielkie ... ech .. dłuższy temat :))) Trochę szkoda tego dzika - fajny był. Kowalik całkiem z bliska! - gratuluję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak się bałam, że napiszesz, że to nie wilk. To był jeden osobnik, szedł za zajęczym tropem. Na łąki wchodziłam koło 9 rano, ale zdjecie robiłam wracając koło 11 więc musiał tamtendy przechodzić koło 2,3. Nie do spotkania. Pójdę jutro sprawdzić chociaż przyznam, że się wtedy trochę przestraszyłam. Jesienią, niedaleko przecież bo do Gadów była wzywana moje koleżanka lek.wet. do spisania protokołu zagryzionych przez wilki owiec. Więc w okolicy są. Z dzikiem to było tak, że objadłszy się, leżał w rowie odprowadzającym wodę z bobrzego bagna i spał. Nie było go widać. Zerwał się jak szczęknęły mi nogi statywu i ... już. Sam wiesz.

      Usuń
    2. no wiem, wiem, mam całkiem imponujące archiwum wszelkich tyłków, w tym nieostrych :))))
      jeżeli te owce zostały tylko zagryzione i niejedzone, to nie były wilki, to były psy.

      Usuń
    3. Część owiec była zjedzona i nie pamiętam jak tam było ze śladami, ale za psa odszkodowania się nie dostanie, za wilka tak więc może?

      Usuń
  3. Ależ niezły remanent! I lisek fajny, dzik szybki jak błyskawica, kwiczoły i sprytny dzięcioł :-) No, i deser - tropy wilka. Ja spotkałam kiedyś raz tylko cała watahę, a jednego, który przestraszył się samochodu i zatrzymał dosłownie kilka metrów przed nami, stanął i się przyglądał, zapamiętam do końca życia! Oraz to, że aparat miałam wtedy schowany w plecaku, ajajaj! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak i ja dzisiaj jadąc do Olsztyna przez Łęgajny zabrałam aparat ... do plecaka. I wyszedł mi na drogę dokładnie taki sam dziczek - rozczochraniec jak u Leśnego. Niestety, nie zaczekał. I też było ajajaj !

      Usuń