Postny bo nic się nie działo, ale jak zrobiłam przegląd
tygodnia to okazało się, że trochę się wydarzyło. Staram się pokazywać zdjęcia,
które mi się, choć trochę udały, ale też te marne, jednak istotne z powodów
dokumentacyjnych. W ostatnim poście o spotkaniu z sarnami od razu zrezygnowałam
z nieostrego zdjęcia ucieczki, a tu okazało się, że to, co się działo między
mną a sarnami obserwował, wygodnie usadowiony na starej beli siana, lisek
chytrusek.
Niedzielny spacer został sprowokowany krzykiem żurawia. Darł
się gdzieś całkiem blisko i mimo dżdżu i późnej pory (16.30) postanowiłam
spróbować. Na Dużej Łące nic, po zejściu na Maruńskie Łąki, za rzeczką
zobaczyłam sarnę i parę sarniaków,
a on stał gdzieś dalej i krzyczał
- Ja, ja, ja …
Jakby chciał wszystkim oznajmić, że przyleciał i jak co roku
obejmuje te łąki w posiadanie na całą wiosnę, lato i pół jesieni, na ranki, wieczory
i noce, a za dnia …, za dnia to różnie będzie. Wypatrywałam, ale o takiej
szarówce ciężko było coś zobaczyć, gdy nagle na górce przy zaroślach, jakieś
200 metrów ode mnie coś drgnęło. Pstryknęłam, po chwili drgnęło jeszcze raz i jakby
biało błysnęło, nie to nie może być żuraw.
Przyspieszyłam kroku nie siląc się na
ostrożność i wtedy poderwał się, był w odległości nie całych 100 metrów pod górką,
a ja zdjęcia robiłam sarnie. Pech!
W poniedziałek nie było go na łąkach za to zobaczyłam niewielkie
stado żurawi lecące na wschód.
W środę od rana było piękne słońce. Kręcąc się koło domu ciągle
słyszałam gęganie. Zadzierałam głowę do góry, ale niebo było puste. Wreszcie od
strony wsi usłyszałam żurawie, już dwa. Kiedy dochodziłam do połowy drogi, zza
drzew rosnących przy szosie wyleciało stado … ponad 100 gęsi.
Prawdopodobnie
nocowały na polu za wsią i trzeba było tam iść świtem, a nie o 11.00. Żeby
zrekompensować sobie żal poszłam do lasku za bagnem szukać pełzacza, którego
nie mogę sfotografować, bo nie chce usiedzieć ani chwili w jednym miejscu.
Pełzacza nie było za to w gąszczu pojawił się mysikrólik bardzo podobny do pełzacza,
jeśli chodzi o usiedzenie.
Wczorajszy piękny dzień także nie przyniósł żadnych
rewelacji. Paszkoty, trznadle i sikory od rana śpiewały miłosne pieśni, mazurki zajmowały najlepsze miejsca na gniazda, a sikory ubogie objadały się słonecznikiem.
Dziś rano wybrałam się na łąki za szosą, gdzie bobry urządziły
sobie nowe lokum. Zrobiły to jeszcze w grudniu i widać, że się zadomowiły
na dobre.
A to nie bobrza robota, to jakieś wyższe zwierzę.
Gdy wracałam do domu, z łąki w pobliżu wsi znowu usłyszalam krzyk żurawi i po chwili, we mgle zobaczyłam ich sylwetki.
Były zbyt daleko i leciały zbyt szybko. Jak post to post.
Te białe pupki sarenek, coś pięknego :))))
OdpowiedzUsuńTak przyciągają uwagę, że na nic innego sie nie patrzy.
UsuńAle nie można narzekać za bardzo – całkiem udany tydzień :-) Nawet żurawie zaliczone, mnie się jeszcze nie udało ich zobaczyć, jedynie słyszałam.
OdpowiedzUsuńA najbardziej podoba mi się lisek spryciula :-)
Ach, niechby już w końcu usiadły na łące, ale one się tak jakoś kręcą jakby to jeszce nie pora. Pewnie wiedzą co robią. A lisek rzeczywiście spryciula, te bele maja dobrze ponad metr wysokości.
Usuń:)) Grażynko, gdybym miał wydać album z bardzo dobrymi zdjęciami, uzbierałoby się na marną chudzinę i z pewnością byłoby to wydanie jednotomowe. Gdybym jednak zdecydwał się wydac album zdjęć ruszonych, nieostrych, niedoświetlnych, zawierający zdjęcia uciekających zwierząt itp. to byłaby to wielotomówka, a każda kniga ważyłaby 5 kg! Czasami jednak warto po prostu zapisać wspomnienia. Żurawie już siadają, dziś robiłem. Ale to również niezbyt udane zdjęcia. Lisek super! Mazurek i w ogóle wszystkie zdjęcia są super :)))
OdpowiedzUsuńDzięki za pociszenie, to chyba wszystko przez to pomieszanie temperatur i nadmierne oczekiwania, że skoro śniegu nie ma i jest dość ciepło to żurawie powinny żerować, a one pewnie latają na jakieś kukurydziane pole.
Usuń