Po zimie nie ma śladu, za oknem pada i wieje.
Uznałam, że właśnie dziś jest dobra pora na tę historię, choć wydarzyła się kilka lat temu w lipcu.Wszystkie
ptaki nocujące w okolicy domu poszły spać, tylko jeden odzywał się tak jakoś
dziwnie i spać nie zamierzał. Postanowiłam go wyśledzić. Z czołówką na głowie
skradałam się powolutku w kierunku dzikiej gruszy skąd dochodziło ni to
ćwierkanie ni cykanie. Jak tylko podeszłam na jakieś 3 metry, gwałtownie
następowała cisza i po chwili ów głos odzywał się w okolicach bramy. Kiedy dochodziłam
do bramy znowu zalegała cisza, a głos przenosił się na gruszę. Ciuciubabka
trwała jakieś pół godziny. Wreszcie zniecierpliwiona włączyłam latarkę by, choć
sylwetkę ptaszora zobaczyć. Nic! Trzy wieczory uganiałam się za tym czymś,
przesłuchałam kilka razy płyty z ptasimi głosami, aż wreszcie dałam spokój. Nie
to nie, kiedyś na pewno się dowiem, ale jeszcze nie teraz. Przyszło następne
lato, lipiec i pojawił się u mnie bzik fotografowania porannej rosy.
Już wracałam i nagle na łące pod domem, tuż
przy ścieżce usłyszałam ten głos. Ptak w trawie, metr ode mnie? Nie to nie może
być …, pochyliłam się i zobaczyłam go. Duży owad, stał przed wykopaną w ziemi
gładziutką norką i grał a obok stał drugi. Gdy temu drugiemu robiłam zdjęcie, pierwszy zniknął.
Wygooglałam „grające owady” i okazało się, że to świerszcz
polny. Zawsze myślałam, że świerszcze to
zielone lub szare koniki polne, że to one grają za kominem w długie jesienne
wieczory. Nawet kiedyś w listopadzie przytrafiła mi się taka historia, że
siedząc przy komputerze nagle usłyszałam bardzo głośne cykanie. Pomyślałam, że mąż
ogląda jakiś film przyrodniczy, tylko czemu tak głośno? Może zasnął, już
chciałam zbiec, gdy okazało się, że granie dochodzi z pokoju Kasi. Nie za
kominem, ale na szafie siedział wielki zielony pasikonik i grał jakby to był
letni wieczór a nie jesienno zimowa szaruga. Świerszcze i pasikoniki to dwa
różne stworzonka. Tak wyglądają pasikoniki.
Z tamtego pierwszego spotkania było tylko jedno zdjęcie świerszcza, ale tego lata udało mi się trochę więcej. Sposób na niego to (Amerykę
odkryłam) cierpliwość i kompletny bezruch. Nie ma tego dużo, ale sfotografowałam jego strój po wylince i mam kilka zdjęć
przy norce.
Świerszcz wychodzi z norki powoli tyłem, jeśli coś go wystraszy może szybko sie w niej schować. Kiedy jednak już wyjdzie, obraca się i zaczyna grać
by zwabić samiczkę. Gdy ona do niego przybiegnie, bo świerszcze polne biegają a nie latają, para zamieszkuje razem, samiczka składa jaja, z których po 3
tygodniach wykluwają się młode. Linieją cztery razy, przed zimą kopią głębokie
na kilkadziesiąt centymetrów tunele i tam czekają na przyjście wiosny. Na łąkę wyjdą w kolejnym roku w maju, przejdą
ostatnią piątą wylinkę, a potem…
„Kto ciekawy, o wieczornej porze,
Łatwo go podsłuchać może:
Gdzie najsrebrzyściej biją promienie miesiąca,
Leci pieśń jego tęskna i marząca.
Przedziwny koncert, co wioskę kołysze,
W przedsenną ciszę.”
Łatwo go podsłuchać może:
Gdzie najsrebrzyściej biją promienie miesiąca,
Leci pieśń jego tęskna i marząca.
Przedziwny koncert, co wioskę kołysze,
W przedsenną ciszę.”
(Bajka o świerszczu, M.Konopnicka)
Piękne fotki:) Mam nadzieję, że jednak spadnie jeszcze śnieg:)
OdpowiedzUsuńDzięki. Ja też mam taką nadzieję. Pozdrawiam!
UsuńŚliczne zdjęcia! Grażynko na Nowy Rok same serdeczności posyłam! Zdrowia i samych radości!
OdpowiedzUsuńMiło mi, że Ci się podobają. Pięknego Nowego Roku!
UsuńPojęcia nie miałam, że świerszcz tak wygląda i, co tu dużo mówić, urodziwy nie jest. Dziękuję za ciekawą opowieść!
OdpowiedzUsuńTo prawda, ja też byłam zaskoczona, że tak wygląda świerszcz, raczej w typie karalucha i jeśli już by mi coś miało zimować za kominkiem to bym wolała pasikonika. Dziekuję!
Usuńa toś mnie zalatosiła ... tzn. obudziłaś we mnie tęsknotę do lata :) Świetna historia, a jakie sobie zachowałaś archiwum zdjęć na zimę, no no nooo ;)
OdpowiedzUsuńJa też tęsknię za latem. Jakby leżał śnieg to co innego. A tu mamy jesień i to na poczatku roku. Zacinający śnieg z deszczem wyperswadował mi włóczęgę więc zajrzałam do letniej szuflady.
UsuńPrzypomniał mi się pradawny wyjazd na Węgry. Tam nie dało się spać, kiedy coś cykadopodobne zaczynało koncert. A świerszcz faktycznie mało przystojny. PS. Ja tam nie tęsknię :)
OdpowiedzUsuńJa tak miałam w Dalmacji, cykady grały na piniach i myślałam, że nie zasnę, pomogła trawarica. Lato lubię pasjami, jestem niewrażliwa na upał, byle tylko suszy nie było. Ale prawdziwa zima też ma swoje uroki tylko niech wreszcie nastąpi, bo na co komu mróz bez śniegu, ani ludziom ani zwierzakom.
UsuńKompletownie nie znam się na owadach a dziś ile się tutaj dowiedziałem :-) Pozdrowionka
OdpowiedzUsuńJa też sie nie znam, ale jak już coś ciekawego zobaczę, to drążę.Pozdrawiam!
UsuńMiałaś szczęście spotykając takiego świerszcza, bo właśnie przeważnie natykamy się tylko na pasikoniki. Piękny okaz i wspaniałe zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Kasiu! Pewnie miałam szczęście i gdyby nie to wieczorne pierwsze granie, do tej pory nie wiedziałabym, że mam u siebie świerszcze.
OdpowiedzUsuń