Czasami choćby człowiek nie wiem jak chciał, nic się nie
dzieje. A czasami dzień marny a dzieje się tyle, że starczyłoby na dwie a może
i trzy historie. Zaczęło się od saren. Najbardziej lubię zobaczyć je i
podchodzić powolutku, ale cóż znalazłam świeże ślady na śniegu i pomyślałam, że
może tym razem spróbuję je wytropić. Ponieważ zupełnie tego nie umiem,
oczywiście wypłoszyłam je.
Chyba nie bardzo się wystraszyły, bo kiedy ja się
zatrzymałam one także stanęły i dzięki temu mam te kilka marnych, ale zawsze
zdjęć.
Poszłam dalej, za Bobrze Bagno gdzie ostatnio odkryłam piękne haszczory,
w których widziałam tropy jelenia.
Podchodziłam powolutku, dużym
łukiem, ale nie da się w gęstwinie jednocześnie patrzeć przed siebie, patrzeć
pod nogi, lawirować między gałęziami, uważać na sprzęt, uważać by się nie
poślizgnąć i … nie wypłoszyć. Wypłoszyłam i bardzo mi było żal, więc postarałam
się dojść do miejsca skąd uciekły, chyba ze trzy zwierzaki. Najpierw zobaczyłam
miejsce gdzie jeden z nich leżał a potem poczułam dość paskudny zapach a
wreszcie charakterystyczne ślady. To były dziki. Chyba jeszcze trwa huczka wiec
darowałam sobie dalsze tropienie i postanowiłam wracać. Spodobały mi się brzozy
na skraju lasu,
w stronę Szynowa leciał stado kruków,
bobrom mieszkającym w Marunce
przybyło wody.
Takie tam małe zachwyty w pochmurny dzień. Czułam niedosyt, gdy
usłyszałam jakoś tak wiosennie rozświergotane ptasie stado w pobliżu wsi. W tarninach
siedziały trznadle i mazurki. O czym tak głośno rozprawiały nie wiadomo, ale
oprócz nich były wróble. O tym, że są we wsi opowiadał mi sąsiad, ale ja ich
nigdy nie mogłam spotkać a tym razem udało mi się i w dodatku samiczkę i samczyka.
Czyż nie wygląda jak przysłowiowy stary wróbel? A kiedy już byłam pod domem usłyszałam
coś niewiarygodnego. Siedzący na brzozie
paszkot odśpiewał trzy, może cztery nutki wiosennej godowej pieśni.
Ptaki chyba
wiedzą lepiej, więc może jednak zimy nie będzie. A o paszkocie będzie oddzielne
opowiadanie.
na dziki uważaj, huczka już się kończy, ale wiadomo, hormony to nie światło, nie da się wyłączyć w sekundę :) Fajne story, fajne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńUważam, uważam i myślę, że ten zapach jest bardziej intensywny w czasie huczki. Idąc pod wiatr czułam go wcześniej ale myślałam, że to z powodu ciepła w bagienku coś się rozkłada. Dzięki!
UsuńMam nadzieję, że jednak ptaki się mylą! Też czekam na wiosnę, ale jeszcze nie napasłem się zimą :)
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała żeby spadło chociaż pół metra śniegu. Już trzeci rok biegówki wiszą na kołku, wokół stawu jest metrowa piaskowa plaża. Jest jeszcze gorzej, w poście nie pisałam ale słyszałam kulika, no chyba, że to sójka bo ta potrafi naśladować wszystko. Takiej zimy jak ta nie pamiętam.
UsuńW kulika wierzę, zwłaszcza, że ostatnio, niedaleko Olsztyna widziano klucz 14 żurawi. Mrozów nie ma, śniegu nie ma, jedzenie jest więc ptakom nie chce się tracić energii na migrację.
OdpowiedzUsuńA ja dzisiaj widziałam siedem gęsi lecących na pn.wschód.
UsuńWytrawny leśny bywalec zawsze coś ciekawego dla siebie w przyrodzie znajdzie i się pozachwyca :-)
OdpowiedzUsuńCzy te bobry to w strumieniu, który się rozlewa na drugiej łące po lewej?
Tak to jest ten strumień. Między rozlewiskiem a miejscem ze zdjęcia jest taki malutki jar ze stromymi brzegami, w którym pod ziemią jest przeprowadzony przepust. Jego wlot jest od południowej strony rozlewiska a wylot po drugiej stronie jaru, jakieś 20 m. Za wylotem na strumieniu (ok 50 metrów) jest bobrowa tama i dużo nowego bobrzego strugania. Przejście przez jar jest niebezpieczne, bo bobry mają tam dużo tajnych wejść, ale są tam też dwie borsucze nory a wiosną pięknie kwitną przylaszczki. Można przejść górką z jednej i drugiej strony.
Usuń