Kiedyś znajomi zapytali czy są u nas wróble. Oczywiście, że
są. Mieszkają razem z nami od początku. I tu padło pytanie, wróble czy mazurki? Ot, co! Mazurki i tylko mazurki.
Wróble to raczej ptaki
miejskie. Odróżnić wróbla od mazurka można bardzo łatwo, przede wszystkim po
plamce na policzku. Mazurek ją ma, ma też dwie białe kreski na skrzydle a
wróbel tylko jedną.
Przeczytałam kiedyś, że wróble to piękne ptaki
tylko w mieście tego nie widać, bo te miejskie są brudne a te mieszkające na
wsi maja większą możliwość korzystania z kąpieli a przez to widać ich piękno w
całej krasie. A ja myślę, że to nieznajomość różnicy między miejskim wróblem a jaskrawiej
ubarwionym wiejskim mazurkiem i, że oba są takimi samymi czyścioszkami.
W każdym razie moje mazurki zamiłowanie do kąpieli mają
ogromne i to niemal przez cały rok.
Kąpią się w zaroślach za stawem w maleńkich
wypływających spod ziemi strumykach. To ich ulubione miejsce i w tamtej okolicy
suszą piórka siedząc na wierzbowej gałęzi.
Kiedyś w lipcu obserwowałm takiego delikwenta jak po
dokładnej kąpieli wyleciał z wierzbowych habazi i przycupnąwszy na dębowym
słupku suszył się w słońcu przymykając oczy z rozkoszy.
Podczas odchowu piskląt mazurki też dbają o higienę.
Widziałam jak rodzic wynosił z gniazda pampersa, czyli ptasią kupkę zapakowaną
w coś w rodzaju błony i zostawiał ją na krecim kopcu. Latem mazurki uwielbiają kąpiele
piaskowe. Pojawiające się regularne niewielkie dołki na kwiatowej rabacie pod
domem to ich sprawka. Miesiąc temu zobaczyłam, że lubią także kąpiele zbiorowe,
kiedy to kilka na raz wpakowało się do stojącej na pieńku starej patelni, która
przez całe lato pełniła rolę poidełka. Trzepały się, pluskały wrzeszcząc przy
tym jak dzieciaki szalejące w basenie.
Ich głośny świergot ciągle słychać wokół domu.
- Chłopaki lecimy!
- Poczekajcie mamy tu jeszcze mały interesik na brzozie.
-, Jaki interesik, kury u sąsiadów właśnie dostały jeść.
- Dobra to my też lecimy
Ale minionej wiosny zachwyciły mnie pięknym śpiewem i szalonymi zalotami. Gdybym
nie zobaczyła na własne oczy, że to mazurek śpiewa, nigdy bym nie uwierzyła.
Mazurki zawierają małżeństwa na rok. Samczyk by pokazać
samiczce, że będzie wytrwały w karmieniu potomstwa, zdolny jest do dużej liczby
zbliżeń. Nie jest to bez wpływu na jego zdrowie i życie, czego byłam naocznym
świadkiem. Pewnej wiosny zauważyłam, że moje psy Dulka i Czako siedzą obok
siebie i gapią się na rynnę. A na rynnie para mazurków konsumuje małżeństwo.
Przystanęłam za psami zastanawiając się, co je w tym tak interesuje. Otóż po ponad
dwudziestu zbliżeniach samczyk … zemdlał i spadł na ziemię. Na to właśnie
czekały psy, rzuciły się do ptaka i gdyby mnie tam nie było, byłoby „po chłopie”
a tak oprzytomniawszy podniósł się i wrócił, a jakże do dalszych amorów. Mazurki,
kiedy już połączą się w pary budują gniazdo z suchych źdźbeł trawy, piórek,
końskiego włosia i tego, co tam im jeszcze w dziób wpadnie.
Zajęte są wszystkie
możliwe wejścia pod dachówkami, także te pod daszkami nadokiennymi. Słyszę nocą
ich wiercenie się na gnieździe a siedząc przy stojącym pod oknem biurku nieraz słyszę
jak gramolą się w tajnym kanale pod parapetem i nie
znalazłszy przejścia na strych wracają. Mazurki to ziarnojady, tylko w porze
karmienia młodych polują na motyle oraz zbierają mszyce i inne drobne robaczki.
A kiedy młode dorosną znów stają się wegetarianami, choć nie do końca, bo zimą podjadają
słoninę sikorom.
Może to jest takie przystosowanie do szczególnie trudnych warunków,
bo w ubiegłym roku na jedzeniu słoniny przyłapałam także kosy. Ale cóż, kiedy zima
jest sroga trzeba się ratować. Teraz mazurki żerują stadami. Spotkać je można na
drogach jak zjadają potrzebny do trawienia piasek.
W styczniu przylatują pod
dom w towarzystwie trznadli.
A w lutym mimo dokarmiania, już mocno zrujnowane walką z
zimnem i różnej maści napastnikami, z utęsknieniem wyglądają wiosny.
Jeszcze tylko dwa tygodnie do zimowego przesilenia a potem słońce
zawróci, zacznie piąć się w górę, i coraz mocniej przygrzewać. Ja już o tym myślę i niektóre mazurki też.
Ciekawe, czy u mnie po ogrodzie buszują wróble czy mazurki. Jeśli te drugie, to wyjaśniłaś mi tajemnicę znajdowanych przeze mnie na wiosnę w ogrodzie ptaków. Był taki czas, że niemal codziennie znajdowałam właśnie zwłoki takiego ptaszka. Czasem bawiły się nimi moje psiaki, czasami po prostu w trawie zauważyłam leżące piórka. Być może to był właśnie samczyk mazurka po zalotach.
OdpowiedzUsuńMuszę się dokładniej przyjrzeć, jakie osobniki oprócz sikorek okupują gałęzie drzew.
Wróbel ma policzek tylko szary a mazurek ma czarną plamkę ale obaj maja taki sam temperament. Taki omdlały mazurek to łatwy łup dla psa, kota, nic nie można na to poradzić. A piórka to sprawa krogulca, złowi i przed zjedzeniem oskubie. Miewam w stawie karczowniki ziemnowodne na które krogulec też poluje i je też skubie, z sierści.
Usuńto prawie praca doktorska na temat mazurków. Od dziś będziesz Pani Mazurkowa :))) fajne foty, ciekawy opis. Zastanawiam się czego tam u Ciebie nie ma w tych Marunach, bo czasami wydaje mi się, że tylko nosorożca! :)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze parę sztuczek w zanadrzu ale nosorożca, choćby gruszki nie wytrzasnę. Z drugiej strony, co jest u mnie, czego nie ma u Ciebie?
Usuńno zaraz, zaraz ... Ty wychodzisz przed dom i robisz co chcesz, ja żeby zrobić co mogę, pokonuję dziesiątki kilometrów:)
UsuńMiałam na myśli nasze rewiry.
UsuńA wydawać by się mogło, że to taki nieciekawy obiekt. Tymczasem mazurki są wyjątkowo fotogeniczne!! W ubiegłym roku nad Biebrzą wolałem je, niż łosie :) Szkoda tylko, że znikają wróble. Kiedyś było to najliczniejsze miejskie ptaki, a teraz praktycznie ich nie widać.
OdpowiedzUsuńW Barczewie wróbli nie ma są mazurki ale dzisiaj w Olsztynie widziałąm wróble pod Tesco i pomyślałam, że są ładniejsze niz mazurki. Było tylko szesć, dwa samczyki i cztery samiczki szukały jedzenia pod rokitnikiem. Są chyba troche większe niż mazurki. Żałowałam, że nie miałam aparatu.
UsuńPiękna opowieść! Pani Grażyno, czas pomyśleć o książce :-)
OdpowiedzUsuńJa mam w ogrodzie i wróble, i mazurki. Jak nigdy, w tym sezonie karmnikowym konkurują z sikorami o ziarna słonecznika. I bardzo są waleczne. Dawniej wróbli było mnóstwo. Żartowałam, że pięć tysięcy osobników nocuje w bluszczu na mojej chałupie. I chyba nie była to liczba za bardzo przesadzona. O świcie i o zmierzchu, zanim wyleciały albo usadowiły się do spania, czyniły hałas przeogromny. Spać nie można, budzą człowieka rano - słyszałam takie narzekania rodziny, a dla mnie była to najpiękniejsza muzyka :-) A potem, znienacka, w okolicy zadomowiła się kuna (przypominam tylko, że mieszkam w samym centrum, 200 m od Uranii) I teraz tylko niewielka liczba wróbelków i mazurków korzysta z zielonej sypialni...
Dziękuję Pani Ewo, ale czytała tę moją pisaninę sąsiadka, emerytowana polonistka i powiedziała, że wymaga to dużej korekty. I ja to wiem, że bardziej to jest gadanie niż pisanie i to mnie zniechęciło do myślenia o książce :-)
UsuńI ja uwielbiam te poranno wieczorne świergoty, to nieustanne uwijanie się. W okolicy sa kuny, łasice, krogulce, kruki, norka amerykańska, że o wałęsających sie kotach nie wspomnę, ale ptaki nadrabiają to liczbą lęgów.
No, nie! Korekta nie taka straszna. Wiem coś o tym - redaktorem technicznym byłam całe lata. A historie bardzo ciekawe i ciekawie opowiedziane :-)))
Usuń