czwartek, 19 listopada 2015

Jesienna rodzinka

Istnieje podejrzenie, że z powodu deszczu i ciepła w lesie pojawiły się grzyby. Szczęśliwie dziś koło południa znalazłam chwilę i wyszłam na spacer by unaocznić sprawę. Pewnie bym unaoczniła gdybym poszła prosto do lasu, ale oczy jakoś tak same skręciły na łąkę, a tam w niewielkiej dolince zamajaczyły płowe sarnie sylwetki. Głodna fotografowania czujnie sprawdziłam wiatr, przedarłam się przez stary młodnik i zaczęłam podchód od wschodu. Były dwie, jedna odpoczywała w trawie, druga wykazując niezwykłą gibkość najprawdopodobniej starała się pozbyć kleszcza. Nie widziały mnie, więc podeszłam bliżej i okazało się, że w dolince odpoczywa sarnia czwórka. To najwyraźniej jesienne zaloty. Kozy, którym nie udało się zajść w ciążę w sierpniu, powtarzają ruję w listopadzie lub grudniu. Zaciekawiło mnie, że kozioł ma tylko jedną tykę, w domu doczytałam, że sarny zrzucają poroże już w październiku. W czasie dość krótkiego spotkania i z daleka niewiele zobaczyłam, za to przeglądając w domu zdjęcia doszłam do wniosku, że stado tworzyła jedna dorosła koza odpoczywająca najbardziej na lewo, w środku był koziołek z zarysowanymi wyraźnie parostkami i młoda kózka, a po prawej spał dorosły kozioł. Pierwsza zobaczyła mnie kózka. Koźlak pasł się znudzony i pewnie zmęczony obowiązkowym trzymaniem warty, nawet przysypiał z lekka i dopiero kiedy siostra zapytał go czy mnie widzi starał się złapać zapach, zabawnie wyciągając pyszczek. Stary kozioł pogrążony we śnie, ani drgnął. Młody zaczął powoli iść w kierunku matki i pewnie coś jej powiedział, bo ta nagle spojrzała w moją stronę. Młody uznał, że już nie musi uważać i wrócił do jedzenia, a matka podniosła się i nie spuszczała ze mnie oka. Zachowanie matki spowodowało, że koziołek także przestał jeść i jakby czekał na sygnał. Gdy wtem oboje podkłusowali kilka kroków i dopiero to spowodowało, że młoda kózka i kozioł rzuciły się do ucieczki. Dzieci poszły przodem i natychmiast skryły się w lesie, a rodzice zabezpieczali tyły. Stary kozioł przesadziwszy jednym długim susem drogę, nagle zatrzymał się, rozejrzał dookoła i oceniwszy sytuacje dołączył do rodziny. Wracałam szczęśliwa niosąc kilka fajnych sarnich fot i jak się w domu okazało cztery dorodne kleszcze. Kiedy tydzień temu spytałam w sklepie o repelent pan sprzedawca powiedział, że sezon na kleszcze już się skończył. No cóż, zaryzykowałbym powiedzenie, że jeszcze nie skończył sie sezon na motyle, widziałam dziś latającą rusałkę pokrzywnika, pewnie i na grzyby też nie, co sprawdzę jutro, a sezon na kleszcze drodzy sprzedawcy już od dawna nie kończy się nigdy. 
















14 komentarzy:

  1. Ale mialas frajde...sliczne fotki a teraz czekam na grzyby i motyle! dobrze , ze napisalas o kleszczach bom chodzila kilka dni temu po lesie za zielonym dzieciolem, a odwazna bylam i w ogole nie myslalam o kleszczach...co prawda , w domu sie poogladalam, ale nie martwilam sie za bardzo bo to juz kleszczy nie powinno byc, a sa jak widac. Juz borelioze mialam wiec jestem przeczulona i nabralam szacunku do tych zwierzatek...pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj miałam. Nie dałam rady dzisiaj sprawdzić czy są grzyby, może jutro, a kleszcze to chyba jakies zmutowane, odporne bestie. ja też jestem przeczulona i po takiej wyprawie ciagle myślę, że coś po mnie łazi, okropność.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Fajne to spotkanie z rodziną sarenek. Od razu człowiekowi humor się poprawia, udane zdjęcia cieszą i swiat wydaje się przyjazny :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak sobie ładnie odpoczywały, że aż zal było sie pokazywać, ale focić zza drzew było troche za daleko na 300mm. To prawda, świat od razu znowu zrobił się piękny.

      Usuń
  3. Świetne spotkanie, a i pogoda jakby łaskawsza. Sarny w lesie od miesiąca się nie pokazują. Mi. Mi się nie pokazują. Fajne zdjęcia. Mam jednak nadzieję, że kleszcze choć trochę odpuszczą. Strzyżaki niestety wciąż latają. Zaczynam się zastanawiać jak je polubić. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Od trzech dni koło południa wygląda słońce, więc pewnie dlatego były na łące. Kleszcze nawet przy 5 st. siedza na wysokich trawach i czekają. Nie wiem co się u nas stało, że jest ich aż tyle, a strzyżaki jak jest poniżej 7 u mnie nie latają. Teraz ma być troche chłodniej, ale początek grudnia znowu koło 9 st. to i komary będą i meszki i kleszcze. Może styczeń będzie łaskawszy.

      Usuń
  4. To ja tu sarny szykuję do kolejnego postu, myśląc, że będę oryginalny, a tu proszę:) Bardzo lubię takie zdjęcia na czystym tle, jak u Pani. Szkoda tylko, że reportaż zakończył się ponuro, czyli informacją, że moi prześladowcy jeszcze nie odpuszczają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, słowo daję, szłam na grzyby, ale już tak dawno z bliska ich nie widziałam, że nie mogła sobie darować. Chociaz gdybym pamiętała o kleszczach pewnie bym dała spokój. Kuracja antybiotykowa dała mi w kośc, a to pewnie jeszcze nie koniec:)) Pięknych sarnich fot nigdy dosyć, więc czekam na posta

      Usuń
  5. Sezon na motyle też kończy się późno, i w grudniu można spotkać jakieś latające sówki. A kleszcze niestety teraz mają wyżerkę, zwłaszcza na psich i kocich pupilach, których właściciele stwierdzili, ze przecież kleszczy już nie ma, więc i pryskać zwierzaków nie trzeba :) Sarny piękne, wzorcowa rodzinka :) Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie: http://mgliste-szlaki.blogspot.com/ (przepraszam za autoreklamę, ale najlepszą motywacją do pisania jest myśl, że w ogóle ktokolwiek to czyta )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doświadczyłam kleszczowego apetytu osobiście i doświadczyła moja psina mimo całorocznego noszenia obroży. Podejrzewam, że się uodporniły na te bayerowskie trucizny. Cieszę się, że się sarny podobały i oczywiście zaraz zaglądam. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Przepiękne zdjęcia! Zaskoczyła mnie wiadomość o kleszczach, no ale miło było choć przez chwilę czuć się bezpiecznie:)! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! No niestety, ja też tęsknię za czasen bezkleszczowym, bo do tej pory każda wizyta w chaszczach kończy się tym, że przynoszę je do domu. Może plaga babesziozy i boreliozy zmusi nas wreszcie do jakiegoś radykalnego działania, bo nie wiem na co komu kleszcze. Czytałam, że niektóre ptaki traktują je jako przekaskę, a przecież bez przekasek mozna żyć. Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Super spotkanie z sarnią rodzinką. Foty też wspaniałe, gratuluję. Piękne ujęcia, pokazują całe piękno i zgrabność tych zwierząt :))
    Pozdrawiam, zapraszam też trochę do siebie :)
    ptasieslady.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Zajrzałam, fajnie rysujesz i spotkania także ciekawe. Słyszę u siebie pójdźkę, ale nie moge jej znaleźć, a tobie sie udało. Gratuluję!

      Usuń