niedziela, 16 listopada 2014

Wyglądał jak gończy polski.

Na co można liczyć idąc w listopadzie na spacer do lasu  o 14.15. Kompletnie na nic a już na pewno nie na zdjęcia. Kierunek jak zwykle, bobrze bagno, bo jeśli miałoby się coś zdarzyć o tej porze i w taki dzień to tylko tam. Szłam wolno delektując się wiatrem i myśląc czy też zechce się bobrom wyściubić nos z cieplutkiego żeremia. Doszłam do Maruńskich Łąk i nagle jak spod ziemi pojawił się pies. Szedł kłusem i widać było, że ma określony cel. Wyglądał jak gończy polski a w każdym razie podobny, zauważyłam, że w kącikach, jak to się u psów nazywa, fafli miał kulkę piany. Pewnie zmęczony, bo przecież nie wściekły, wściekły inaczej by się zachowywał. Rzucił na mnie okiem i już go nie było. Kierował się na południe. Może zgubił sie na polowaniu i wraca do domu, pomyślałam i poszłam swoją drogą. Tym razem postanowiłam podejść bobry od południowej strony. Byłam tam jakiś czas temu, gdy zaczynał kwitnąć mech płonnik a bobry przygotowując się do zimy spuściły dużego dęba i napoczęły sporą brzozę.




Kiedy dochodziłam na miejsce usłyszałam szczekanie psa. Nie, to nie było szczekanie to myśliwski pies nadawał psim morsem, że jest na tropie zwierzyny, ba, że jest tuż, tuż, to znaczy nie wiem ile to jest w myśliwsko-psim języku, ale myślę, że bardzo blisko. Obejrzałam się i pomyślałam, że gdy po tygodniu różnych obowiązkowych spraw, wyszłam wreszcie do lasu to mi się tu jakaś strzelanina szykuje. Nagle w odległości może 15 metrów wyskoczyły zza drzew jeleń i łania, spokojnym galopem udały się w kierunku mojej grzybowej górki i zapewne dalej, do dużego lasu za szosą. Nie minęła minuta i zobaczyłam biegnącego ich śladem mojego znajomego z łąki.


- A ty, co tu bratku robisz, sam w lesie, zwariowałeś?

A on zatrzymał się na chwilę, wziął pod siebie przednia łapę, spojrzał niepewnie jak dziecko, które chce oszukać, choć wie, że mama zna prawdę i powiedział

- Noo, biegam sobie po lesie za jeleniami.


I żebym  nie zdążyła odpowiedzieć, pobiegł trzymając nosem świeży jeleni zapach a po chwili znowu usłyszałam radosne psie granie. No to po takim wstępie o spotkaniu z bobrami nie mogło być mowy. Zeszłam w stronę bagienka i tu szlag mnie trafił, brzegiem jakiś półgłówek przejechał kładem. Widać było, że zapadł się po osie, ale to go nie zniechęciło, przejechał także wzdłuż północnego brzegu, może półtora metra od żeremia. Bezdenna głupota jednego człowieka spowodowała, że bobry tuż przed zima być może będą musiały poszukać sobie innego mieszkania. Jeśli leśnicy skutecznie bronią się przed kradzieżą drewna umieszczając w lesie kamerki to może i w takich miejscach można by je zamontować, udokumentować i sprać łotra, jeśli nie po gębie to ostro po kieszeni. Takie piękne te warmińskie lasy, szkoda ich dla kładów.

9 komentarzy:

  1. niestety przyznaję z przykrością, że miłośnicy Enduro i kłądó z pewnością nie mają nic wspólnego z miłością do przyrody. To co zdarza mi się widzieć w ich wykonaniu woła o pomstę do niebios. Leśnicy i służby wydają się w tym przypadku niemrawe i pozbawione pomysłów. To wymaga jakiejś kampanii i zintergowanej współpracy służb mundurowych. Katastrofa! Nie mogę dłużej o tym pisać, bo otwierają mi się wszystkie scyzoryki w domu i kieszeniach, a palce chcą wystukiwać wiele niecenzuralnych słów! Szkoda, że nie sfociłaś tego jelenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uwielbiam te twoje nazwy - grzybowa górka, bobrze bagno ... :)

      Usuń
    2. Lubie nazywać je po swojemu bo wtedy są jakby (projekcyjnie) bardziej moje. Jest tu w okolicy kilka takich miejsc które maja swoje zwyczajowe nazwy i mało kto ich używa - Kręta Góra, Zamkowa Góra, Stary Mostek czy Marunka która na mapach jest Marunką a ludzie mówią rów melioracyjny a to piękne nazwy. Twoje miejsca też nazywam, np. wcześniejsze zdjęcia łąń były robione na Jeleniej Polanie a lisek przy ogrodzeniu na Skraju nad Mokradłem. Każde zdjęcie to opowieść uzupełniajaca tekst. Tak to widzę, tak to czytam.
      A zdjęcia, no to moja wina, okoliczności, szybkości akcji i starego obiektywu który przy 4 st. już ciężko ostrzy a to manual. Czasami tak jest, że musisz wybierać czy lepiej zobaczyć, czy szukać zwierza w obiektywie wśród drzew. Zrobiłam 2, oba kompletnie rozmazane.

      Usuń
  2. A ja bym jeszcze zabrał się za właścicieli takich psów. To zaczyna być już plagą. W ubiegłym roku musiałem uciekać przed dobermanem i jego skundlonym kumplem do samochodu. I potem dziwimy się, że od lat nie ma kuropatw i zajęcy. Wiem, że lisy i kruki mają w tym swój udział, ale to w końcu dzika zwierzyna i coś jeść musi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzwoniłam zaraz z lasu do leśniczego a on mając podejrzenia co do właściciela obiecał psa spacyfikować. Kilka lat temu włóczyła się po okolicy banda psów i to był horror słyszeć jak przez kilka godzin goniły jak sie później okazało sarnę. Po telefonie do leśniczego problem niby zniknął,wiosną znaleźliśmy kilka zastrzelonych psów. Jest problem ale jak go rozwiązać. Dwa lata temu na spacer na moja łakę przyjechał na rowerze policjant, z psem bez kagańca, obroży i smyczy bo ... przecież to wieś.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam za, jak zwykle spóźnioną reakcję. Moim zdaniem należy przywrócić obowiązek strzelania do bezpańskich psów. Wiem, że narażam się wielu ludziom, ale innego wyjścia nie ma. Dziś pogonią sarnę, a jutro jakieś dziecko i co wtedy? Teraz myśliwy ma obowiązek ... dostarczyć psa do schroniska. Tylko jak to zrobi w przypadku takiej pary, o której pisałem w poprzednim komentarzu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że taki obowiązek wciąż istnieje. W końcu to, by bezpańskie psy nie włóczyły sie po lesie leży w interesie dbajacych przecież o tzw. dobrostan zwierzyny myśliwych. Ale widać ostatnio nie leży. Ale dostarczyć do schroniska żywego ? To chyba żeby myśliwy miał na wyposażeniu zastrzyki usypiajace i specjalną strzelbę do tego.

      Usuń
  5. Mnie się też wszystkie scyzoryki otwierają, jak widzę takich dewastatorów natury, jak kładowcy. Że też nie ma na nich żadnej siły! Bezpańskie psy to też trudny temat, bo ja myśliwym nie wierzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uważam, że kładowcy powinni mieć wydzielone tereny do jazdy i może jak by musieli jeździć w takiej zamkniętej przestrzeni i we własnym towarzystwie i w dodatku za to zapłacić to odechciałoby im się kładów. A myśliwi,cóż, wszystko tłumaczą po swojemu. Ostatnio jeden mówił mi, że strzelać można 100 m od zabudowań mieszkalnych, musiałam pokazywać ustawę, że jest ogólnie od zabudowań.

      Usuń