sobota, 8 listopada 2014

Mali nieustraszeni wojownicy

Nasza znajomość zaczęła się kilka lat temu. Pewnego dnia przeglądając żywopłot ze zgrozą zauważyłam nadzianego na kolec pasikonika. Wstyd się przyznać, ale pomyślałam, że to dzieci wymyśliły sobie okropną zabawę. Jakiś czas potem obserwowałam przez lornetkę siwego ptaszka z czarną kreską przez oko, siedzącego na płocie i cykającego tak trochę jak pasikonik. 


Ptak na chwilę sfrunął na pastwisko, poszperał w trawie, wrócił na płot i jakoś dziwnie się wiercił. Podeszłam bliżej, ptak odfrunął, a na drucie został świeżutko nadziany konik polny. Jeszcze klika takich porcji znalazłam na leszczynie. To było bardzo pasikonikowe lato więc dzierzba gąsiorek polował codziennie, czasem gdzieś znikał, wracał i dalej łowił.  Z biegiem lat gąsiorki rzadziej odwiedzały mój trawnik, może dlatego, że pasikoników było mniej, a może dlatego, że z żerowiska wyparły je  paszkoty. W ubiegłym roku wyśledziłam, że gniazdują w tarninach na Maruńskich Łąkach. 






W tym roku pierwszego gąsiorka zobaczyłam 14 maja. Siedząc na jeszcze bezlistnej tarninie samczyk kombinował jak zdobyć coś do jedzenia. 



Po kilku dniach po drugiej stronie łąki spotkałam budującą gniazdo parkę. Nie pozwoliły blisko podejść, były złe, że im przeszkadzam. 



Gdzieś po tygodniu przestałam widywać samiczkę za to samczyka często.  Na przykład siedzącego na rosnącej nieco powyżej łąki kępie tarniny i uważnie obserwującego teren. 





Podchodziłam powoli by go nie spłoszyć. W pewnym momencie błyskawicznie niczym strzała poleciał na łąkę i chwycił w locie także szybko latającą dużą ważkę. Zupełnie jakby sobie wykalkulował tor jej lotu i pewnie uderzył w obliczony punkt, po czym równie błyskawicznie zanurkował w tarninę. Może, by nakarmić siedzącą na jajach samiczkę, a może schował ważkę "do lodówki". W czerwcu zauważyłam samiczkę przesiadującą w pobliżu domu w miejscu, które nazywamy żwirownią. To piaszczysty nieużytek, który obsadziliśmy dębami i brzozami, a sosny same się wysiały. Po kilkunastu latach żwirownia zamieniła się w zagajnik, a mieszkające na stromych zboczach jaszczurki żyworodne wpadły w oko pani gąsiorkowej. 





 Efekt gąsiorkowych wizyt był taki, że jaszczurka straciła ogon który na szczęście po pewnym czasie jej odrósł. 


Kiedy wyprowadziły młode i kiedy susza dawała się ostro we znaki spotkałam je już tylko dwa razy. 19 lipca o 5 nad ranem nad wysychającą Marunką polowała samiczka, a w połowie sierpnia na łące koło wsi szukał pożywienia samczyk.



Oboje wyglądali jak mali, nieustraszeni, samotni wojownicy. Warmia tego lata zafundowała im tropiki, teraz są w także tropikalnej Afryce. Czy mogą kiedyś nie wrócić?

11 komentarzy:

  1. Nie każdy może się pochwalić tak blisko obecnością ptaków blisko domu :-) Ale na mazurach jest to możliwe :-)
    Ładna sesja, gratulacje :-) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Wystarczy trochę starodrzewu, trochę chaszczy wierzbowych, niewielkie mokradło i kawałek zaniedbanej łaki i już im sie podoba.

      Usuń
  2. Niech zawsze wracają!
    Dawno temu, gdy syn miał ze cztery, pięć lat całe wakacje spędzaliśmy na wsi - na skraju, blisko łąki i pod lasem. Pewnego razu zauważyłam, jak się potem okazało, samczyka gąsiorka i po dłuższych obserwacjach znalazłam gniazdo w krzaku głogu w ogrodzie. I obserwowaliśmy z synkiem najpierw jajeczka, potem malutkie, gołe ptaszki z wiecznie rozwartymi głodnymi dziobkami, a później już całą rodzinkę buszującą po okolicy. Od tego czasu darzę gąsiorki wyjątkową sympatią :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też myślę, że w tarninie skąd obserwował ważkę musiało być gniazdo ale nie zajrzałam. Zabawne było to, że on właściwie nie uciekał przede mną, on odfruwał na chwilę w inne miejsce. Z maluchów taką odwagę prezentował tylko strzyżyk wyleciawszy z zarośli by mi nagadać. Też je bardzo lubię i kiedy przez jakiś czas bociany nie gniadzowały czekałam na gąsiorki.

      Usuń
  3. Grażynko, świetne zdjęcia, to jakimś innym obiektywem, czy co??? Sory, ale są wyraźnie lepsze od niektórych :)
    W ogóle gratuluję tak bliskiego podejścia, gąsiorki są odważne, ale niezbyt skłonne do przesadnego spoufalania się. Trzymają granicę 10-12 metrów. Lubię je fotografować :) Świetny materiał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! I samiczkę i samczyka robiłam 400mm - to stary manualny obiektyw ale potrafi czasem przyostrzyć i ładne zdjęcie zrobić. On pewnie potrafi zawsze ale ja nie zawsze umiem. Samiczka przylatywała przez tydzień może dłużej i widywałyśmy się ciągle. W końcu pozwoliła bardzo blisko podejść, jakieś 5 metrów i siedziała spokojnie. I miałam wtedy statyw a nie monopoda.

      Usuń
    2. No i nie wiem którym obiektywem. Mógł to być też Pentax 100-300. Do zwierzaków używam tylko tych dwóch. Z EFIX -a nie umiem odczytać obiektywu.

      Usuń
    3. we właściwościach wejdź w szczegóły - tam jest ta informacja.

      Usuń
    4. Jednak 100-300, było niemal południe, słońce w plecy, ona bardzo blisko siedziała i stad takie ostre ładne fotki. Częściej używam go do motyli.

      Usuń
  4. I znowu pokazuje Pani zdjęcia ptaków, których ja nie mogę/nie umiem (choć bardzo chcę) sfotografować. Gąsiorki mam na swoim polu, w ubiegłym roku znalazłem mysz na kolcu ałyczy, ale gniazda już nie. Jednym słowem, po mysikrólikach kolejne wyzwanie do zrealizowania w przyszłości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wyjątkowe szczęście i to dwa razy, raz samczyk zapatrzony w ważkę a potem pod domem samiczka spokojna, milutka, jakby chciała podziękować za pyszny obiadek.

      Usuń