Wczorajszy ranek był trochę dziwaczny, a to mżawka w słońcu,
a to całkiem spory rzęsisty deszcz
i zaraz potem wychylające się zza chmur
słońce oświetlające łąkę i las. Ostrożnie, powoli, partiami by świat nie
oszalał od gwałtownego nadmiaru światła i ciepła.
W łopianach nad Marunką
żerowały młode szczygły. Jeszcze nie do końca wybarwione i trochę przemoczone
wyłuskiwały solidnie przesuszone nasiona szczebiocząc przy tym delikatnie.
Raz
po raz od wschodu słychać było klangor i po chwili na niebie pojawiały się
klucze ciągnących na zimowiska żurawi. Tak się jakoś składało, że nad Marunami
wiatr te piękne klucze rozrywał, ptaki rozsypywały się , kołowały wyżej i wyżej
by po chwili odzyskać kontrolę lotu i ponownie ułożyć się we właściwy szyk.
Tak
to już z wiatrem bywa, przepędził deszczowe chmury, ale za to przywiał
skandynawski chłód i psuł nerwy ptakom. Pod wieczór nieco przycichł, za to
chłód się nasilał. Jeszcze o słońcu pod domem pojawiła się kopciuszkowa
rodzina. Bardzo płochliwa mama,
ściągający na siebie uwagę tata
i dwójka dzieci
już na tyle dużych, że wiadomo iż jedno to samczyk, a drugie samiczka.
Dzieci
podążały za rodzicami i pewnie jeszcze trochę potrwa nim nabiorą doświadczenia
i wiedzy jak szybko zdobyć jedzenie i gdzie najbezpieczniej spędzić noc. Wczoraj muchy z zimna zrobiły się ospałe i
kolacja łatwiej niż zwykle była w zasięgu dzioba, a nocleg? Nocleg pewnie na uprzątniętych już półeczkach na
szopie, gdzie się wykluły. Pewnie dobrze im tu było skoro ciągle jeszcze są, a kto wie, może przyszłej wiosny wrócą i na wspomnianych półeczkach zechcą wychować swoje własne, równie rozkoszne dzieci. Kto wie?
Coś zeżarło mój komentarz, ale postaram się odtworzyć. Napisałem, że usuwając nieaktywne blogi, Twój pozostawiłem, gdyż wiedziałem, że kiedyś wrócisz i okazało się, że miałem rację (mądry Wojtek, mądry!:))) Proszę, nie zawiedź mnie i już nie przerywaj blogowania, bo bardzo byłoby szkoda, gdyby go nie było:)
OdpowiedzUsuńDzięki Wojtek!
UsuńNie dzięki, tylko do roboty!
Usuń:))
UsuńWitaj ponownie. Bardzo się cieszę, że wróciłaś, tęskniłam. Tak jak Wojciech zostawiłam Twój blog bo wiedziałam że miłość do natury wygra.Również liczę, że to powrót na dobre i że już nas nie pozostawisz, chociaż rozumiem, że okoliczności były na prawdę wyjątkowe.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zawsze piękne i bardzo swojskie. Twój powrót to najmilsza rzecz jaka mnie w tym tygodniu spotkała. Pozdrawiam Cię gorąco.
Bardzo mi miło Marysiu:))
UsuńNie wiem, czym była podyktowana Twoja przerwa w pisaniu, a i pytać nie śmiałam, mimo że często myślałam o Twoim blogu. Tym bardziej ucieszyłam się niezmiernie, gdy zobaczyłam te kopciuszki :). Już wrzesień zbliża się ku końcowi, a one nadal z rodzicami? Nie pomyślałabym, że tak długo trzymają się matczynej opieki. Serdecznie pozdrawiam i mam nadzieję, że jeszcze wiele takich cudów natury pokażesz nam tutaj.
OdpowiedzUsuńDziękuję za dobre myśli i obiecuję trochę poopowiadać, bo jest co:))
UsuńMiła niespodzianka :-)
OdpowiedzUsuńKopciuszki fajne, zdziwiło mnie, że się tak rodzinnie trzymają.
Dziękuję! Rok temu i wcześniej nie zwracałam na nie uwagi o tej porze, a tego popołudnia akurat było słońce i same wchodziły w oczy:))
UsuńTwoje zdjęcia są czarujące, mają coś w sobie. Niesamowity klimat, czuję się tak sielsko. Uwielbiam obserwować ptaki. Niestety mam marną pamięć do nazw. hehe Przepiękny post, zdjęcia mnie w sobie rozkochały. <3 Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo. Sielsko, jak to na wsi, a szczególnie kiedy słońce świeci i wieczór blisko:))
UsuńI love the different angles that you took of this fence. It is incredible how clear and vivid these photos are. Nicely done. Thanks for the share, have a fantastic rest of your day. Keep up the posts.
OdpowiedzUsuńWorld of Animals
Thank you. The day and evening was really fantastic.
UsuńGrazynko jestes! ciesze sie bardzo a post cudny i tekst cudowny!!! juz ciesze sie na dalsze opowiesci! pozdrawiam i sciskam
OdpowiedzUsuńDziękuję:))
Usuń