piątek, 27 listopada 2015

Najmłodsze

Pierwsze tegoroczne poważniejsze przymrozki pojawiły się koło 10 października. Nad ranem było nawet -7 st. Po południu wybrałam się na spacer i na krowim stawku niemal nadepnęłam na ubarwionego jesiennie, młodego kaczora krzyżówki. Ten, zamiast poderwać się do lotu najpierw zaczął uciekać na piechotę, potem próbował płynąć, a potem wyszedł na wciąż jeszcze skuty lodem fragment stawu i zniknął w szuwarach. 




Nie odleciał, bo coś się stało z jego skrzydłami. Wyglądały jakby ktoś je obciął nożyczkami, ale kto by złapał kaczora, obciął mu część piór i wypuścił. Do tej pory nie mam pojęcia jak to się stało, czy to strzał myśliwego poszedł po piórach czy może lis zaskoczył samotnego, niedoświadczonego, śpiącego ptaka. Byłam tam następnego dnia i następnego, ale już go nie zobaczyłam. Nie było też resztek piór, więc może jednak udało mu się jakoś przedostać w bardziej bezpieczne miejsce. Niemal trzy tygodnie później pokazywałam córce Nenufarowe Jeziorko, nagle podpłynął do nas młody łabędź. 


Pisałam już kiedyś, że gniazdująca tam para podzieliła się obowiązkami i jeden rodzic wodził trójkę starszych a drugi jedno młodsze. Teraz rodziców nie było, rodzeństwa też.  Został sam, bo jego skrzydła nie były na tyle wykształcone by mógł polecieć, widocznie wykluł się z najpóźniejszego jaja gdzieś pod koniec czerwca. 


Młody łabędź potrzebuje na to 4-5 miesięcy, więc ten i miałby jeszcze miesiąc żeby dorosnąć. Z jedzeniem radził sobie nieźle, a gdyby przyszły mrozy to koleżanka obiecała pomoc w przeniesieniu go do azylu dla ptaków. 


Poszłam sprawdzić po dwóch tygodniach, niestety ptaka nie było, 


nie było go także w minioną sobotę. 


Nie ma co złowieszczyć, mam nadzieję, że przez ten miesiąc skrzydła rozwinęły się na tyle, że pozwoliły mu polecieć i tylko żałuję, że tego nie widziałam. A wczoraj na rajskiej jabłoni pod domem przysiadła młoda kapturka, choć dawno powinna odlecieć w cieplejsze rejony. 


Bardzo wczesna wiosna, długie ciepłe lato i takaż jesień spowodowały, że ptaki w zamian za lepsze warunki do życia decydowały się na powtarzanie lęgów i znacznie więcej dzieci niż zwykle. Może przeszarżowały, a może to jednak potwierdzenie teorii ocieplenia klimatu. W rodzicach instynkt migracji tkwi głęboko, ale w tegorocznych najmłodszych, najpóźniejszych dzieciach kiełkują już zupełnie nowe zwyczaje.

12 komentarzy:

  1. Ten kaczorek może być uciekinierem z hodowli. Właściciele kopiują, czyli odcinają część skrzydła, żeby ptak nie uciekł, choć obecnie jest to nielegalne i dopuszcza się jedynie przycinanie lotek. A co do łabędzia, to miejmy nadzieję, że jednak odleciał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że coś takiego sie robi. Siedzac w czatowni widziałam człowieka który chodził z workiem po drugiej stronie stawu i przeszło mi przez myśl, że kradnie kacze jaja:)) Obeszłam jeziorko dookoła i nie widziałam go. Woda przez cały czas była wysoka, więc lis raczej by sie nie przedostał na wyspę gdzie było gniazdo.

      Usuń
  2. Ja wolę nie myśleć, że to jednak człowiecza robota... Miejmy nadzieję, ze dobrze im się wiedzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że myśliwym nie wolno strzelać do siedzących ptaków, wolno tylko w locie, a w locie to by tak nie wyszło, ale przepisy sobie, a sfrustrowani myśliwi sobie. To koszmar jakiś z tą hodowlą dzikich kaczek:)) Też mam taką nadzieję, łabędzia obserwowałam niemal od jaja.

      Usuń
  3. też nie wiem o co chodzi z kaczorem. Po co ktoś miałby to robić? Ojejej. Ludzka głupoto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co pisze W.Gotkiewicz ludzie hodują dzikie kaczki, po co? Nie mam pojęcia, karmione przemysłową paszą nie smakowałyby jak dzikie, żeby do nich strzelać w locie, nie obcinaliby im piór bo by nie latały. Dla ozdoby stawu też by nie obcinali, bo to nieładnie wygląda. Jest jeszcze taka mozliwość, czytałam gdzieś, że w skład leku homeopatycznego, bodaj na zatoki wchodził wyciąg z wątroby dzikich kaczek i może to o taką hodowlę chodzi. Tak czy inaczej, masz rację, ludzka głupota nie ma granic.

      Usuń
    2. Hodują dla przyjemności, tak jak hoduje się kanarki. Takie hobby znaczy się:)

      Usuń
    3. Przeczytałam na ptakiozdobne.pl o podbieraniu jaj i tej całej hodowli dla odnowy i wrażeń estetycznych, nie piszą tam wyraźnie, że robi się to by je zjeść, ale że, mięso smaczne i owszem. W takim razie mój kaczor z obcietymi piórami uciekł spod noża.

      Usuń
  4. Oj chciałoby się powiedzieć i zrobić wg mądrości ludowej "jak Kuba...". Czemu człowiek jest taki dziwny? Co autor miał na myśli lub celu? Niewypał i tyle! Zawsze mi trochę smutno jak widzę takiego ptaka drepczącego po lodzie. Liczę, że oba młodziaki przechytrzyły "ludzia" ;-). Pozdrawiam, Kasia z Olsztyna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, jak napisał P.Wojtek, takie hobby. Kaczor ludzi przechytrzył, mam też nadzieję, że przechytrzył i lisa, a łabędź raczej poleciał. Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Brak słów na to wszystko co się dzieje i jak ludzie traktują żywe istoty - często bez racjonalnego i uzasadnionego powodu. Rozumiem, że są sytuacje, w których inaczej się nie da, bo taki świat i łańcuch pokarmowy...a nie inny...Czasami jednak, a właściwie często zdarzają się sytuacje, w których nasuwa się tylko jedna myśl, a właściwie pytanie: dlaczego...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak już jest, póki jesteśmy dziećmi żal nam każdego życia, a potem, nie wiadomo kiedy i dlaczego zaczynamy jeść nie z głodu, a dla przyjemności i część z nas zaczyna mieć durnowate hobby.

      Usuń