czwartek, 6 grudnia 2018

Tacy sami?


Jest ich dwóch, ogrodowy i leśny, ale którego spotykam koło domu nie wiem. Różnią się przede wszystkim głosem. Co jednak począć, kiedy najczęściej spotykam je w listopadzie i one nie odzywają się prawie wcale, a jak już to przez kilka sekund i w dodatku zaraz zapominam jak to brzmiało. Różnią się też długością kciukowego pazura, ale czy przy ich nieustannym wierceniu można mu się dokładnie przyjrzeć, nie mówiąc o przyłożeniu linijki i zmierzeniu? Ogrodowy ma rudy kuper, a leśny biały i kiedy już mi się wydaje, że wiem którego z nich spotkałam, na jednym zdjęciu ten sam ptak ma kuper rudy, na kolejnym biały. Jest jeszcze brew która u leśnego jest biała, dłuższa i sięgająca nasady dzioba, a u ogrodowego krótsza i ciemniejsza i z brwią niestety jest tak samo jak z kuprem. Są także różnice w rysunku na pokrywach skrzydeł, ale to już dla mnie jest kompletnie nie do ogarnięcia. Ostatnio wyczytałam, że leśny woli drzewa iglaste, a ogrodowy liściaste. Oba w poszukiwaniu pokarmu przemierzają pnie drzew spiralnie poczynając od dołu, ale jeśli ktoś im przeszkadza na przykład fotograf, to spirala zmienia się w półpłaską sinusoidę po niewidocznej stronie drzewa. Do spirali wracają gdy dotrą do pierwszej wyższej bocznej gałęzi gdzie mogą się czuć bezpiecznie. Nagle, uznawszy, że na kolejnym drzewie jest znacznie więcej jedzenia przelatują do jego podstawy i poszukiwania zaczynają się na nowo. Ileż w tym zaangażowania, by nie przegapić, żadnego jaja, żadnej larwy ukrytej w drzewnych zakamarkach, ile nasłuchiwania i zapuszczania żurawia w podkorowe czeluści, a wszystko po to by w słoneczny, ale wietrzny i mroźny ranek uzupełnić poziom życiodajnego białka. Oba są urocze, oba szybciutkie, oba znakomicie się maskują. Dwa lata temu w listopadzie przyglądałam się jednemu na dębie, 






a wczoraj obejrzawszy wyrazisty wschód słońca, 

wracałam  sosnową alejką i tam spotkałam  tego drugiego. 











Jednak czy ten drugi to inny, czy oba  ogrodowe, czy może jeden z nich to leśny, a może oba leśne? Pewnie, że fajnie byłoby wiedzieć, ale może przez listopadową ptasią posuchę, może przez zimno i deszcze i przez żurawia co to pojawia się i znika i trzeba się martwić czy daje sobie radę, cieszyłam się do zwariowania, że go spotkałam i, że pozwolił spokojnie towarzyszyć sobie przy śniadaniu. Pełzacz, jaki? A nie wiemJ  

11 komentarzy:

  1. Pełzacz! Spotkałam kiedyś jednego w Warszawie. Zobaczyłam, jak się porusza, nie miałam pojęcia, kto to. Wróciłam do domu i szukając w internecie zupełnie nie wiem czemu wpisałam "pełzacz". Podświadomie poczułam, że musi się tak nazywać?
    W każdym razie zapamiętałam to mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam i zastanawiałam się z czego to wynika, ale u mnie to chyba wynik częstego czytania ksiazek o ptakach i skojarzenie przychodzi samo. Tak było jak latem usłyszałam żołny.

      Usuń
  2. Ile pasji i radości w tym poście. Zdjęcia są przecudowne. Mam nawet swoje ulubione. Przemiło się ogląda takie fotki. :) Pozdrawiam serdecznie, miłych dni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Bardzo lubię obserwować ptaki, a zwłaszcza jak na to pozwalają. Z pełzaczami to dość trudne, ale ostatnio okazuje się, że nie niemożliwe

      Usuń
  3. Obserwacji duzo i tak wlasnie pelzacze pelzaja, tez je obserwowalam i tez sie zastanawialam czy to lesny czy ogrodowy...bardzo trafnie je opisalac. Fajny post, zreszta jak zwykle ale nigdy za duzo zachwytow!!sciskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet jakby mi ktoś palcem pokazał który jest który, to i tak przy kolejnym spotkania sama bym nie rozpoznała.Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Nie wiem którego spotkałaś i uwieczniłaś, ale zdjęcia są piękne i bardzo wyraźne. A wiem że dziada ciężko złapać w punkt ostrości, bo często się zlewa z korą, ucieka w ostatniej chwili i w ogóle to lubi się w chowanego bawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, ciężko, 90% fotek do kosza, bo albo zdążył się schować, albo wiatrak, ale i tak byłam wdzięczna, że coś poza sikorami i bielikiem w odległości kilometra i w dodatku pod słońce pokazało się. A ten wylazł akurat przy łące sąsiadki.

      Usuń
  5. Też ich nie odróżniam, ale mam to w nosie:))) Zapomniałaś napisać, że na niektórych pniach są kompletnie niefotografowalne:)) PS. Piękne foty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też:)) Powiedziałabym, że są tylko na fotce nie można ich znaleźć:)) Dzięki Wojtek!

      Usuń
  6. W rzeczy samej:)) Mam sporo fotek pełzacza przy gnieździe, ale niestety musiałbym pokazać go za pomocą strzałki:)

    OdpowiedzUsuń