niedziela, 12 października 2014

Białe ptasie duszki.

To był listopad 2012 roku. Obdarowana przez Andrzeja Waszczuka 400 milimetrowym obiektywem obchodziłam dzień w dzień Maruńskie Łąki nawet, jeśli było pochmurno i deszczowo. A tak było w ten dzień, kiedy je spotkałam. Szłam sobie nad rowem, ględząc przez telefon, bo od godziny nic się nie nawinęło przed oczy, gdy zobaczyłam lecące od strony lasu spore stado jakichś dziwnych małych ptaszków. Przelatując z krzewu na krzew zbliżały się coraz bardziej a ja zamiast natychmiast zakończyć rozmowę, wyłączyć telefon albo go po prostu rzucić w trawę zaczęłam przepraszać, że już musze kończyć, muszę się rozłączyć, bo właśnie nadlatuje …, i tym podobne bzdury. Przy 400 milimetrach muszę stać minimum 3,5 metra od delikwenta, czego wówczas nie byłam świadoma. Stałam tuż pod leszczyna, na której właśnie usiadły, malutkie białe z bardzo długimi ogonkami, raniuszki.  Zaczęłam rozpaczliwie szukać ostrości a one siedziały mi przed nosem i zjadały jakieś leszczynowe szkodniki. To mogły być moje pierwsze piękne zdjęcia zrobione z bliska. Z tamtego spotkania nie ma żadnych, zostały tylko wspomnienia. Po kilku dniach znowu je spotkałam, ale już nie tak duże stado i siedziały bardzo wysoko na brzozie. 




Widziałam je też zeszłego  roku, o czym pisałam w poście „Wiosna 2013”, a tej wiosny często je słyszałam koło naszej starej piwnicy. Spore stadko spotkałam w tym tygodniu, wracając z wyjątkowo pięknego spotkania z sarnami, ale wtedy nie w głowie mi były raniuszki. Kolejny spacer na Maruńskie Łąki odbył się w piątek. Tuż po piątej księżyc świecił odziany w „lisią czapę” a to oznacza deszcz.


Ale gdy przed siódmą okazało się, że z deszczu nici i księżyc „lisią czapę zdjął”, 


spakowałam się i poszłam na kuszące mgłami łąki




i do bobrzego bagna


 i znowu na łąki. 


Syciłam oczy jesienią, 


gdy wtem już w powrotnej drodze usłyszałam miękkie, ale dość głośne dzwonienie, to stado raniuszków właśnie przelatywało mi nad głową. Zdążyłam uchwycić tylko cztery, ale dobre i to. 


Na drodze między łąkami Marii zaczepiła mnie sikora bogatka wyraźnie domagając się zdjęcia, niestety siadała zbyt blisko. 



A po powrocie do domu okazało się, że stadko raniuszków, które widziałam na łące, buszuje w moich dębczakach. 










Raniuszki żywią się owadami, ich jajami i larwami, wydłubując je spod kory, zbierając z gałęzi i listków. Zjadają także miękkie nasiona i owoce, jednym z ich ulubionych krzewów jest trzmielina, która tego roku wyjątkowo obrodziła. 


Miejmy nadzieję, że zima nie będzie zbyt mroźna. By raniuszki nie głodowały powieśmy trochę słoniny i wysypmy siemię lniane, mak, konopie czy rzepak w karmnikach a te śliczne białe ptasie duszki odwdzięczą nam się wiosną zjadając komary, meszki i inne dokuczliwe, małe stwory.

14 komentarzy:

  1. cudowne raniuszki i świetne, naprawdę świetne zdjęcie z bobrzego bagna! Jakby cudowne raniuszki nie były wysyp im co chcesz, ale konopie ... są lepsze pomysły na konopie ;) słyszałem, że się dobrze palą :))) W ogóle to masz fajnie mieszkając tam gdzie mieszkasz. Takie sąsiedztwo maruńskich łąk jest prawdziwym skarbem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naczytałam się, że kiedy jest duży mróz i drzewa są oblodzone to one głodują i tak mi się ich żal zrobiło, że
      wysypałabym wszystko byle tylko mogły sie najeść. Ale konopie siewne, siewne nie indyjskie. Swoją drogą, ciekawe czy ktoś próbował palić siewne. I z tym mieszkaniem masz rację, jest cudownie, żeby tylko było troche więcej jeleni.

      Usuń
    2. z tego co się u Ciebie rozejrzałem, jeleni szukałbym za drogą, po lewej stronie, tam gdzie jest taka ciągnąca się lekko podmokła polana pocięta rowami melioracyjnymi. Ale najciekawszym dla jeleni miejscem są przesieki leśne i polany pozrębowe, które masz od Marun na godzinie 11.30 w lesie. Czyli na północ. Wybierz polanę, która jest przecięta świeżą ścieżką (obserwuj tropy). Postaraj się tam dotrzeć przed świtem. Zasiądź spokojnie na skraju, twarzą w kierunku wiatru. Ukryj się pod świerkiem albo w krzaku. Za żadne skarby nie kręć się, nie poruszaj, nie wydawaj dźwięków. Gwarantuję Ci, że najpóźniej w 2-3 podejściu zobaczysz jelenie :)

      Usuń
    3. Ja wiem, że one tam są, tam właśnie , na północ i północny zachód, gdzie są i młodniki i stary las i polany pozrębowe, tylko z tym " nie kręć się, nie poruszaj, nie wydawaj dźwięków" mam kłopot. Stracone okazje w tym roku nauczyły mnie jednak, że bez tego ani rusz. Dzięki za fajną lekcję, bo jak się samemu o tym myśli to niekoniecznie dociera.

      Usuń
  2. Gratuluję. Mnie raniuszki doprowadziły nie do fajnych zdjęć, ale do szewskiej pasji. Chciałem je koniecznie sfotografować, gdyż są wyjątkowo urokliwe. I co? I niewiele lub raczej nic! Raniuszki były za szybkie, autofokus wariował, usiłując coś złapać między gałązkami, a ja po godzinie dałem sobie spokój. Ale się nie poddaję i jeszcze je dorwę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To, że usiadły w tym moim mini lasku to cud. Wyczytałam, że one nie żeruja na ziemi a sama widziałam jak jeden siedział, fakt na bardzo stromej skarpie ale siedział i jadł. Gdyby nie moje suczki, które były ciekaw co ja tam robię, zdjęć byłoby więcej i lepsze. Ale i tak sie cieszyłam i proszę nie rezygnować w końcu, kiedyś, niespodziewanie, przylecą, usiądą i będzie jak z zimorodkiem.

      Usuń
  3. O, raniuszki! To już prawdziwa jesień :-) Lada moment i jemiołuszki zobaczymy ;-)

    Raniuszki są cudowne - puchate kulki na patyczku. Też nie mam porządnego zdjęcia, choć one chyba nie są za bardzo płochliwe, byle jakieś drzewo obsiadły. Łatwo je namierzyć po głosie, albo bandy sikorek przepatrywać, bo lubią wspólne wycieczki.

    Tak, zgadzam się, że Maruny to piękne miejsce i nawet ten brak jeleni bym przebolała. No, bo takie siedzenie bez ruchu to też i nie dla mnie, zaraz by mi coś strzykało i drętwiało ;-)

    A łąki zamglone to poezja... :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. akie też mam wrażenie, że śliczniutkie raniuszki maja futerko zamiast piór. W temacie jeleni, to ja bardziej boleję nad tym właśnie, że nie umiem ich wyczekać a poza tym, iść po ciemku do lasu w towarzystwie to oznacza gadanie, iść samej po ciemku to mi się zupełnie nie podoba, jechać z mężem, po południu w piątek na przykład, to oznacza spotkać pijących facetów akurat przy leśnej łące a to z kolei oznacza kategoryczny zakaz samotnych wypraw do lasu. Nie ma sprawiedliwości na świecie, ale nie narzekam, cieszę sie czym innym. A tęsknota też jest fajna, kiedyś sie uda.

      Usuń
    2. no bo jak Ty ... z mężem ... do lasu??? ;)

      Usuń
    3. Wiem, wiem, nie przemyślałam tego, ale to tragiczny splot okoliczności. Był początek rykowiska, akurat po dwóch nieudanych spotkaniach z bykiem, leśniczy ciagle gadał mężowi,- nie pozwól jej samej chodzić po lesie. No i po długim wiercenu dziury w brzuchu..., nie wiem jak sie stało, że padło na piątek po południu, kiedy okoliczni smakosze rozpoczynają świętowanie końca tygodnia. Żaden uczciwy pijak nie robi takich rzeczy o 5 nad ranem. Mój błąd!

      Usuń
  4. Tereny do wypraw z aparatem masz świetne i jeszcze ten obiektyw, po prostu zazdrość mnie zżera :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, e tam, ale Warmia jest rzeczywiście piękna, a obiektyw bardzo pomocny.

      Usuń
  5. ooooch...
    te warmińskie widoczki, pagórki, rozlewiska, zamglone lasy, cudne!

    Powodzenia z raniuszkami

    OdpowiedzUsuń