poniedziałek, 8 kwietnia 2019

Popołudnie z emocjami


Wiosenne, wyjątkowo ciepłe popołudnie. Słońce jeszcze na tyle wysoko by długie cienie drzew kładły się tylko na połowie stawu.  Na tej wschodniej, oświetlonej samiec cyraneczki drzemał na wystającej z wody kłodzie, 

a przy brzegu żuraw raz po raz wyciągał spod wody butwiejące części roślin i rzucał za siebie jakby chciał zbudować gniazdo. 


To dziwne, bo kilka metrów dalej ONA już chyba siedziała na gnieździe. 

Tak się przez ostatnie lata poukładało, że życie na Żurawim Stawie przeniosło się do wschodniej części, a zachodni basen czy to rano, czy po południu był pusty. Żurawie zwykle gniazdowały w trzcinach rosnących od zachodu, a tu gniazdo w zupełnie nowym miejscu. Może to przez pilarzy, co trzy lata temu nieopatrznie spuścili sosnę wprost na stare gniazdo, może przez wiatr, co dwa lata temu obalił inną sosnę, a ta zabiła młodego łabędzia, a może przez bobry, co przez ludzką głupotę wyniosły się z Żurawiego Stawu na nowe bagienko leżące dwieście metrów na północ. Dzięki bobrom z wody ciągle wystawały jakieś kłody, na których można było przysiąść, odpocząć i natłuścić pióra. Ich brak nie jest przeszkodą dla stada moczarowych żab, im było sielsko, 

ale wodne ptactwo nie było zadowolone. Żuraw, może coś zobaczył, może usłyszał, uznał nagle, że musi sprawdzić, co się dzieje w trzcinach przy starym gnieździe. 

Wylądował, 

pusząc pierś dodał sobie animuszu, 

przekąsił co nie co i konsekwentnie zmierzał w kierunku skąd dochodziły niepokojące odgłosy. 





Niemal w tym samym czasie samica krzyżówki podniosła alarm kwacząc, że coś się święci. Żurawka uznała, że nic się nie dzieje, opuściła gniazdo i zabrała się za popołudniową toaletę, 

a on nagle czymś spłoszony poderwał się do lotu, zatoczył koło nad stawem i co tu dużo mówić, dał dyla na łąki. 





W sytuacji, gdy kaczka wciąż wieściła niebezpieczeństwo i do kaczki dołączyły latające i krzyczące nerwowo brodźce, Żurawka wróciła na gniazdo. 

Samiec cyraneczki obudził się i zdziwiony szukał przyczyny zamieszania, 

a do kłody, na której pojawiła się żona pana cyraneczki podpłynął perkozek, bo to przecież w kupie zawsze raźniej. 

Tymczasem prawdopodobna przyczyna niepokoju, czyli myszołów przysiadł na złamanym brzozowym kikucie, bez najmniejszego wahania zlokalizował dziwne czarne kółko wśród świerkowych gałązek, spojrzał jeszcze w bok i odleciał do lasu. 


Kwacząca kaczka, wrzeszczące brodźce i maszerujące brzegiem lasu jelenie każdemu odebrałyby apetyt na jajecznicę. 





Kiedy jelenie zniknęły w lesie Żurawka postanowiła dokończyć namaszczanie piór, 

a brodźce usiadły przy cyraneczkach i długo opowiadały, jaki to z tego myszołowa złodziej i zbój. 


I kto by pomyślał, że aż tyle emocji przyniesie takie zwykłe, choć niezwykle ciepłe i słoneczne sobotnie popołudnie.
Popołudnie z emocjami

16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ech, gapiąc się na żurawia przegapiłam przylot myszaka i dobre 50 metrów marszu jeleni, no i wszystko bardzo daleko, ale rzeczywiście dawno już nie było tam tak bogato:)

      Usuń
  2. Te popołudnie nie jest zwykłe, bo to słowo czasem na ma bardziej negatywny niż pozytywny wydźwięk, tylko raczej typowe - taki wycinek z typowej, europejskiej wiosny w centrum kontynentu. A takie klimaty podobają mi się najbardziej. Brodźce to samotniki btw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, zresztą sobotnie nigdy nie jest zwykłe:)Tak to samotniki, gniazdują tam od lat.

      Usuń
  3. Takie piękne słońce. i wszystko w słońcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słońce i brak wiatru który ostatnio wiał tak, że strach było wchodzić do lasu.

      Usuń
  4. Jedno popołudnie i tyle dobra? Grażynko, zrób tam czatownię, gdyż miejsce jest więcej, niż fajne! Sami chętnie byśmy postawili tam budę, tyle źr trochę daleko:( Gratuluję zdjęć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zdjęcia ze starej czatowni, a nowej na tamtym brzegu nie ma gdzie postawić, bo tam idą trasy dzicze, jelenie, sarnie. Dzięki:)

      Usuń
  5. Twoje opowieści niezmiennie wprawiają mnie w pogodny nastrój. Bez nich zdjęcia nie byłyby takie "żywe". To jak piękna rama do dobrego obrazu. Pozdrawiam - M:)

    OdpowiedzUsuń
  6. chyba w tym roku jadę na mazury a nie w góry, dziękuję bardzo za inspirację do miejsca w którym można wypocząć od miejskiego zgiełku i podziwiać piękno polskiej natury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi! Góry są piękne i ich uroku nie da się z niczym porównać, ale na wakacje najlepsze jest jezioro i las:) Pozdrawiam!

      Usuń
  7. bardzo cenię, gdy ktoś potrafi serię obserwacji zamienić w powiązaną historię, a Ty zrobiłaś to po mistrzowsku. Zresztą nie pierwszy raz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znasz to, tylko Ty idziesz, a ja ostatnio lubię usiąść na pieńku i niby nic się nie dzieje, a jednak... :))

      Usuń
  8. Znowu sie spoznilam ale jestem! jakie intensywne popoludnie, ile sie dzialo w zlotym swietle. Powiekszylam sobie zdjecia by nie tracic detali. Siodme zdjecie przepiekne, a zab to rzeczywiscie jest tam moc, Historyjka cudna , jak to u Ciebie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też miałam ostatnio przerwę. Natłok prac i takie tam. Dzięki, to takie kradzione małe chwile szczęścia kiedy można wreszcie usiąść, popatrzeć i się zachwycić.

      Usuń