sobota, 5 lipca 2014

Zbyt bliskie spotkanie z ....

Dawno już nie wychodziłam na Maruńskie Łąki wieczorem. A to zbyt zimno, a to jeszcze w domu jest coś do zrobienia, a to ciemno, bo chmury. Ale wczoraj coś mnie podkusiło. 21.00  to nie jest dobra pora na robienie zdjęć na leżącej w dolinie łące i w dodatku osłoniętej od zachodu wysokim lasem. No to nie będę pstrykać, będę obserwować. Przypomniało mi się jak kiedyś tuż przed zachodem słońca pasały się tam sarny. Wychodzę na łąkę a tu klops. Trawa, sięgająca dobrze ponad metr, skoszona. Tylko przy lesie został pas szeroki na jakieś 2 metry. No cóż, skoro już przyszłam to, chociaż trochę poobserwuję. Może wyjdzie sarna, może zając wyskoczy. Przysiadłam na ambonowej drabinie i czekam. Pusto, ptaki od czasu do czasu wymieniają ostatnie uwagi o mijającym dniu. Nic się nie dzieje. Wiatr z lekka potrąca gałązkami. Coś tam niby słychać, tak, coś idzie przez las. Niespiesznie, podjadając po drodze. No to mam szczęście, cokolwiek to jest. Odgłos staje się coraz bardziej wyraźny, dobiega już nie z lasu a z tego kawałka nieskoszonych traw. Już widzę jak się poruszają. Pewnie zając, bo co by innego mogło być takie niskie. Ustawiam ostrość, cholipka żeby tylko nie podszedł zbyt blisko, może niech wyjdzie na skoszona łąkę, bo przy 400mm …. Jest, widzę go, chyba zając. Te nieszczęsne wysokie trawy i ten mrok. O Boże! To borsuk, piękny, młody, paskowany borsuk. Zatrzymaj się, nie podchodź bliżej, bo nie mogę się ruszyć a nie mam już ostrości. No trudno. Pstryk migawki głośny jak strzał, w dodatku błysk flesza. Borsuk podniósł głowę, skręcił na powrót do lasu. Zaglądam do aparatu i chce mi się płakać. A trzeba było wejść na ambonę. 


11 komentarzy:

  1. piękne zdjęcie!:)
    nie martw się, każda taka przygoda uczy nas i zbliża do sukcesu. Jeżeli mogę Cię pocieszyć, to zdjęcia z ambon i tak nie mają większej wartości, nie liczą się. Najważniejsze, że utrwaliłaś wspomnienie, a skor widać na zdjęciu, że to borsuk i że patrzy w lewo, to znaczy, że zdjęcie wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łatwo powiedzieć, Czy jeszcze kiedyś podejdzie na dwa metry? Był taki czyściutki, taki wyraźny, piękny i gdyby nie trawa i ta odległość. A podobno "drugiej razy nie będzie" jak mawiają starzy kasiarze.

      Usuń
  2. Oooo, współczuję!
    A jednocześnie zazdroszczę - nigdy nie spotkałam borsuka :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję.Ja też zobaczyłam pierwszy raz. W okolicy jest dużo nor borsuczych a więc i borsuków. Mąż widział borsuka, wnuk sąsiadów, sąsiad a ja dopiero teraz i w dodatku wyszła z tego mgła, mleko, kasza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Grażyna, cześć. Wisz co, tak wyszło bo Ty masz swojego borsuka tylko dla siebie a oni mają wspólnego "udostępnionego wszystkim znajomym" jak na Facebooku. No i co, czyj jest wartościowszy? :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale czy byś nie chciał zobaczyć tu pięknego, tłuściutkiego, zadowolonego borsuka niż to niewiadomoco?

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja współczuję, gdyż ... sam fotografuję 400-setką i wiem, co znaczy ostrzenie od 3,5 m :) Chciałem kiedyś zrobić zdjęcie łosia na tle brzóz, a zrobiłem sam łeb, bo za plecami miałem bagno i nie mogłem się cofnąć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za zrozumienie. To jest szczególnie dotkliwe kiedy się spotka coś o czym sie marzyło latami.

      Usuń
  7. Następnym razem na pewno się uda lepsze zdjęcie, spróbuj też wybrać się tam po świcie :)

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli 3-4 rano? Własnie mi uświadomiłęś, żę to co opisywałam w poście o romantycznych borsukach zdarzyło się koło 4 rano. Niestety wowczas borsuka widział tylko mój mąż. Dziękuję

      Usuń
    2. Proszę bardzo, warto wstać wcześnie by obserwować przyrodę :)

      Usuń