piątek, 29 maja 2015

Życie wraca nad Żurawi Staw

Zawsze myślałam, że jestem cholerykiem, coś mnie wścieknie, wyzłoszczę się i po chwili wszystko wraca do normy. Gdyby tak było ten post powinien był powstać 18 maja. Jednak to, co się wydarzyło na Żurawim Stawie na długo zaległo mi ciężkim kamieniem na sercu. Jakieś trzy tygodnie temu idąc nad staw spotkałam dwóch młodych ludzi na rowerach. To nie jest dobra rowerowa trasa, więc zdziwiła mnie ich obecność. Dwa dni później zauważyłam, że woda w stawie nieco opadła. 


Po kolejnych dwóch dniach to już było około 40 cm. Ptaki jednak trzymały sie dzielnie.







Koszmarna prawda wyszła na jaw po tygodniu. Kiedy doszłam do ścieżki prowadzącej nad staw zauważyłam ślady kół. Rośliny, które za każdym razem tak skrzętnie omijałam były zgniecione, zniszczone, w większości martwe. Nie chciałam wierzyć w to, co widziałam, a jednak, kiedy dotarłam do celu okazało się, że bobrza tama w swej głównej części była rozebrana, poziom wody obniżony o więcej niż pół metra, a na zachodnim brzegu zobaczyłam ślady kładów, które wjechały do stawu, przejechały łukiem może 30 metrów niszcząc gniazdo perkozka i wyjechały na brzeg. Kładowcy oczyścili maszyny z roślin i szlamu, zjedli batonik, wypili napój energetyzujący, bo przecież strasznie się zmęczyli, zostawili papier i puszki na brzegu i ruszyli w dalsza drogę po lesie. Czyżby młodzi ludzie, których spotkałam tydzień wcześniej robili przygotowania do kładowego wypadu na staw. Zepsuli bobrzą tamę, by obniżyć poziom wody, a tym samym umożliwić sobie wjechanie do stawu by potaplać się w błocie. 




Przed oczami stanęło mi to, co mogło się tu wydarzyć. Kłady zakleszczone w przybrzeżnym mule ryczały nie mogąc jechać dalej, oszalałe ze strachu ptaki porzucały gniazda, porzucały pisklęta i uciekały, by ratować życie. Wreszcie nad stawem gdzie zwykle było słychać dziesiątki ptasich głosów zapadła martwa cisza. To, co się ostało trwało w rozpaczliwym milczeniu i zadumie nad ludzką głupotą, egoizmem i okrucieństwem. Potem nadeszła noc i kolejne trzy doby a ptaki nie wracały. Pisklaki i zarodki rozwijające się w opuszczonych jajach, pozbawione życiodajnego ciepła umarły. Są w stanie przetrwać kilka godzin w słońcu, ale nie cztery dni, a zwłaszcza zimne jeszcze noce. Trzy miesiące rozwijającego się życia poszło w niwecz w ciągu kilku minut. Dziś nad stawem już nie unosi się zapach gnijących roślin. Bobry prędzej czy później naprawią tamę, staw napełni się ponownie wodą, ale ptaki, które wyprowadzają tylko jeden lęg nic już nie zrobią, nic nie wróci życia ich potomstwu, ten rok jest dla nich stracony. Żurawia para na szczęście tydzień wcześniej wyprowadziła młode i po kilku dniach znowu zaczęła wracać na noc do gniazda. Na krótko tylko zamilkły żaby. 


Wciąż słychać i widać gniazdujące na drzewach brodźce, wróciły dwa gągoły, 


ale są niezwykle płochliwe.


Widuję dwie pary krzyżówek i kilka kaczorów, 


ale tylko jedna kaczka wodzi trójkę młodych. 


Pojawiła się też para perkozków. 



Życie powoli wraca na Żurawi Staw. Na jak długo?

poniedziałek, 25 maja 2015

Moje wielkie szczęście

Tak długo na takie spotkanie czekałam, tyle razy je sobie wyobrażałam, widziałam ich ślady, a jednak nie przychodziły. Wreszcie pomyślałam, że to chyba nigdy nie nastąpi, a tu nagle i niespodziewanie, moje piękne jelenie przyszły w rannej godzinie, „jak w piosence,  jak w kinie, jak w bajce sprzed lat”.


Niestety, dziś znowu nie zdołałam wstać przed świtem i udałam się na spotkanie z przyrodą nieco później. Nad Żurawim Stawem było pustawo, tylko żaby polując na owady i wrzeszcząc przy tym niemożliwie obwieszczały światu, że może padać deszcz. W czatowni przyjemny chłodek, ale komary zdwoiły pracę, a prócz mnie nad stawem nie było żadnego innego obiektu, który wzbudzałby ich pożądanie. Po chwili naleciał brodziec, jednak AF nie chciał pod słońce współpracować. Zmieniłam obiektyw, wiedząc, że kropelki rosy będą świecić na fioletowo, ale za to mogłam zobaczyć jak na brzegu szuka jedzenia samiczka kosa. 


Przypłynęła kaczka z trójką młodziaków, 


przyleciał brodziec i usiadł tym razem bardzo pięknie, bliziutko. 


Poranek od razu stał się bardziej emocjonujący. Nudno nie bywa tam nigdy, ale czasem wszystko toczy się, jakby wolniej. Czajka opuściła łachę i poleciała w głąb stawu. 


Wszyscy gdzieś się zapodzieli a ja zaczęłam obserwować ważki przysiadające na sicie, bardzo trudno zrobić im zdjęcie długim obiektywem. 


Nagle usłyszałam solidne chlupnięcie. Odwróciłam się i … O mój Boże! Jelenie! Podeszły cichutko, musiały wcześniej wejść do wody. Aż się przechyliłam z emocji. Łania i byk, on szedł do przodu przekraczając zwalone przez bobry pnie drzew, ona bardziej nieufna została trochę z tyłu. Wreszcie spróbowała przejść kawałek i jednak zatrzymała się. On dotarłszy na głębinę zanurzył się w wodzie, po czym wszedł na łachę otrząsnął się i poczłapał dalej w kierunku środka stawu. Z sitowia wypłynęły zaniepokojone kaczki i przyglądały się temu, co jeleń wyczyniał. On obejrzał się pytając wzrokiem, dlaczego ona za nim nie idzie. Nie wiem, co mu odpowiedziała, ale nagle spojrzał prosto na mnie, a potem zaczął wciągać nosem powietrze. O rany, ja też się powąchałam przestraszona, że jak coś wyczuje to jeszcze sobie krzywdę zrobi galopując po stawie pełnym obciętych przez bobry kołków. Nic nie wyczuł, spojrzał na mnie raz jeszcze i zaczął leźć dalej, nagle pochylił się, no nie wiem może znalazł kacze gniazdo z jajami. W końcu dotarł do chaszczy i postanowił zawrócić. 






















Kiedy wyszedł na brzeg ona stała w głębi lasu, ale chyba niedaleko, bo usłyszałam

- A nie mówiłam, żeby iść dookoła?



sobota, 23 maja 2015

Klub kaczorów

Zastanawiałam się kiedyś, co zainspirowało Anglików do stworzenia klubu dżentelmenów? Oficjalna wersja mówi, że szwajcarskie kluby bankowe. Być może z nich właśnie zaczerpnięto zasady dotyczące utrzymania tajemnicy związanej z wysokością tzw. wpisowego, ale wydaje mi się, że ideę, aby to były kluby wyłącznie męskie, uwielbiający polowania Brytyjczycy zaczerpnęli od … kaczek. Oto piękne majowe późne popołudnie na Żurawim Stawie. W jego wschodniej części odbywają się towarzyskie pogawędki i poważne rozmowy o interesach, gra w water polo, palenie cygar, popijanie porto, ploteczki o paniach, kolacyjki. Tak relaksują się kaczory i tylko kaczory.